Weekend z historią. Zwyczaje i obyczaje katów
Pisząc jakiś czas temu na łamach „Panoramy Leśnej” o Złotnikach Lubańskich wspomniałem, że opiszę jak to się miało w średniowieczu z „zawodem kata”. Od tamtego artykułu minęło już trochę czasu i dzisiaj pisząc o tym „zawodzie” w pewnym sensie wywiązuję się z danego słowa.
Norbert Włodarczyk
Przewodnik Sudecki
Przewodnik po Karkonoskim Parku Narodowym.
Początki zawodu kata należy wiązać z prawem magdeburskim, jako nowego wzorca osadniczego. Powstające wówczas nowe miasta, na prawie magdeburskim otrzymywały przywilej sądowy, który zezwalał im na stosowanie kary miecza (po łacinie ius gladii). Dzisiaj kata nazywamy po prostu katem, ale w ówczesnych czasach był nazywany różnie np. jako „magister justitiac”, „magister tortor”, a np. w szesnastowiecznej gwarze złodziejskiej tzw. mowie wałtarskiej określano go jako „skruch”.
Zanim wykształcił się już konkretnie zawód kata w początkowym okresie egzekucję najczęściej wykonywał sam poszkodowany. W zależności od popełnionego przestępstwa karę śmierci wymierzano w różnoraki sposób np. fałszerzy monet palono żywcem, dzieciobójczynie topiono, świętokradców i podpalaczy łamano kołem, złodziei wieszano, rabusiów ścinano lub ćwiartowano na części.
W historii zapisała się brutalna egzekucja fałszerza monet przeprowadzona
w Leśnej w 1603 roku. Fałszerz musiał poważnie nadepnąć włodarzom na odcisk, ponieważ paląc na stosie w ramach aktu łaski sąd czasami wyrażał zgodę na wcześniejsze uśmiercenie np. poprzez przywiązanie do szyi woreczka z prochem, który po rozpaleniu stosu wybuchał i uśmiercał skazanego. W tym przypadku tak nie było, wyrok wykonano bardzo brutalnie. Ogień rozpalono od skazanego w odległości ośmiu łokci tj. około czterech metrów od pala, do którego skazaniec był przywiązany łańcuchem, a kat polewał skazanego co jakiś czas wodą, aby dłużej utrzymywać go przy życiu i w przytomności.
Z kolei 6 lipca 1677 utopiono koło dzisiejszego mostu na Kwisie dzieciobójczynię. Skazaną umieszczano najczęściej w skórzanym lub lnianym worku, do którego wrzucano zwierzęta uważane za nieczyste tj. psa, koguta, żmiję i zrzucano z mostu do rzeki. Najprawdopodobniej na Szubienicznej Górze koło sztolni 9 czerwca 1623 roku ścięto i łamano kołem dwóch podpalaczy.
Na początku katowskim obowiązkiem było praktycznie uśmiercanie skazańca, później kat był odpowiedzialny za wykonywanie tortur, egzekwowanie kary wypędzenia z miasta, wymierzania drobnych kar cielesnych np. chłosty, piętnowania. W późniejszym okresie w gestii kata leżało zaopatrzenie izb tortur w tzw. światło, czyli świece oraz niezbędne narzędzia tortur (po łacinie nazywano je instrumenta torturarum), a także dbanie o ich należyty stan. Do jego obowiązków należało również coroczne obdarowywanie burmistrza oraz członków rady miejskiej parą rękawic wykonanych z psiej skóry.
Kat zobowiązany był do dbania o czystość w więzieniu miejskim oraz do uprzątania nieczystości z ulic miast. Często władze miejskie powierzały jemu sprawowanie nadzoru nad domem publicznym. Czasami bywało, że kat w obronie tej instytucji mógł bezkarnie dopuścić się morderstwa. Kat również był odpowiedzialny za stan urządzeń penitencjarnych w mieście, a takimi urządzeniami najczęściej była szubienica i pręgierz.
W ówczesnych czasach panowało silne przekonanie, iż kontakt z nieczystymi instrumentami katowskimi, jak również z osobą samego kata, przynosi zniesławienie. Kontakty z katem lub urządzeniami katowskimi najczęściej kończyły się społecznym wykluczeniem. W karczmie kat pił z kufla i siedział na krześle, które tylko jemu przysługiwały, skorzystanie z rzeczy, które użytkował kat było równoznaczne z wykluczeniem.
Przykładem jest sytuacja z 1475 roku kiedy to bogaty wrocławski mieszczanin został okradziony w Płocku przez oberżystę. Oberżystę skazano na karę śmierci, ale władze miejskie, aby zaoszczędzić na kosztach egzekucji zobowiązały poszkodowanego do wykonania wyroku. Ciekawostką tego zdarzenia jest fakt, że w przypadku kiedy kupiec odmówiłby wykonania wyroku, oberżysta miał prawo ściąć kupca. Przerażony kupiec po wykonaniu wyroku mieczem katowskim błyskawicznie udaje się do polskiego króla w celu uzyskania dokumentu, że wykonał wyrok pod przymusem i to zdarzenie nie przyniesie jemu i jego rodzinie ujmy na honorze i niesławę katowską. Otrzymał taki dokument, w którym król Polski określił nawet karę dla tych, którzy to odważą się wykluczyć społecznie kupca. Niestety, syn wspomnianego kupca został wykluczony z cechu i rodzina – nie mogąc pełnić zawodu kupca – popadła w biedę i nędzę.
Specjalne przepisy regulowały kwestie budowy lub remontu miejsc straceń. Pod srogim rygorem, przy tych czynnościach musieli pracować wszyscy rzemieślnicy z danej miejscowości, a w rozpoczęciu i zakończeniu prac uczestniczyły władze miasta. Kat wraz z sędzią najczęściej rozpoczynał i kończył cały proces, czy to budowy, czy remontu takiego obiektu. Taka ceremonia, poza przemową kata, najczęściej charakteryzowała się również symbolicznym przekręceniem klucza np. do szubienicy. Dzisiaj byśmy powiedzieli, że kat podczas tych prac pełnił funkcję kierownika budowy.
Wynagrodzenie kata składało się przeważnie ze stałej pensji wypłacanej z kasy miejskiej oraz świadczeń w naturze (m.in. za zarząd nad domem publicznym, za pobieranie myta za towary wystawione na targu, a także za bycie hyclem). Pensja była wypłacana tygodniowo lub miesięcznie i wynosiła niewiele więcej niż wynagrodzenie trębacza miejskiego, czyli była stosunkowo niska. Oprócz wynagrodzenia kat otrzymywał od miasta bezpłatne mieszkanie usytuowane – ze względu na społeczną niechęć do kata – na obrzeżach miasta.
Czasami zdarzało się, że kat miał prawo do specjalnej daniny za każdy ślub zawierany w mieście. Taki sposób określenia wynagrodzenia katowskiego spowodował, że kaci nadmiernie się bogacili, co stało się powodem do niezadowolenia. W związku z tym opracowano tzw. taksy katowskie, które dokładnie określały obowiązki kata oraz wynagrodzenie za ich wykonanie. Na przykład w pochodzącym z 1532 roku „cenniku” mirskiego kata można znaleźć takie pozycje jak: za smażenie skazańca w oleju – 7 talarów, za utopienie skazanego w worku – 5 talarów, za wytrzebienie rozpustnika i cudzołożnika – 6 talarów. Ciekawostką jest, że ostatni kat w Lwówku Śląskim swój „urząd” odsprzedał władzom miasta w 1818 roku za dość znaczną sumę tj. 2100 talarów.
Jak w każdym zawodzie tak i w tym można doszukać się w pewnym sensie tragikomicznych zdarzeń, poniżej przytoczę parę z nich. W 1450 roku we Wrocławiu odbył się zjazd katów Rzeszy. Wystraszeni mieszkańcy, obawiając się masowych egzekucji, wtargnęli do ratusza i przepędzili z miasta potencjalnych oprawców. Z kolei w 1530 roku w Brzegu gapie byli na tyle niezadowoleni ze sposobu w jaki kat wykonał wyrok, że publiczność zlinczowała kata. W Mirsku żył 93 lata (zmarł w 1633 roku) katowski rekordzista, który wykonał 907 wyroków.
W 1635 roku we Wrocławiu ścięto nieznanego Polaka za strzelanie po pijanemu do tarczy zegarowej. Natomiast w Kątach Wrocławskich po przyprowadzeniu skazanego pod szubienicę okazało się, że zapomniano o stryczku, w związku z tym po sznur na stryczek do miasta wysłano… skazańca! Jak nietrudno się domyśleć skazany nie wrócił, zostawiając naiwnych włodarzy miasta pod szubienicą. W 1478 roku we Wrocławiu przestępca uciekł spod szubienicy, a pachołkowie miejscy zamiast łapać skazańca nawoływali, aby szybciej uciekał, jednocześnie przytrzymując kata. Za ten postępek zostali wypędzeni z miasta. Ciekawostką jest, iż wykonywano kary nie tylko na ludziach, ale również na zwierzętach np. karą dla konia, który wyjadał trawę.
Panorama Leśnej 12/2021