Odszedł Michael Platzer
18 czerwca w Bayreuth, po ciężkiej chorobie zmarł Michael Platzer, mieszkaniec Lubania. Miał zaledwie 53 lata.
Trafił do naszego miasta w niezwykły sposób. W latach stanu wojennego Jego tato, Peter, organizował w bawarskim Bayreuth i konwojował do Polski transporty pomocy humanitarnej: leki, sprzęt medyczny, odzież i żywność. Za tę działalność w 2008. r. nasze miasto uhonorowało go medalem „Za zasługi dla Miasta Lubania”.
Paczki solidarności
Kilka razy młodziutki Michael zabrał się z ojcem do Polski, także do Lubania. Do jednej z paczek włożył popularną w Niemczech bajkę o misiu Putzim. Do książeczki dołączył karteczką, w której prosił o odezwanie się do niego obdarowanej paczką osoby.
Tak się szczęśliwie złożyło, iż przesyłka trafiła do ślicznej Lubanianki, Marty. Odpowiedziała na ten „list w butelce”. Ciąg dalszy nietrudno wyobrazić: pierwsze osobiste spotkanie, potem następne, wzajemne zauroczenie, uczucie, ślub w Lubaniu, szczęśliwe małżeństwo i owoc tego związku – Marcela.
Zamieszkali w Lubaniu
Michael szybko zaaklimatyzował się w naszym mieście, wrósł w środowisko miejscowych pasjonatów lokalnej historii, zebrał ciekawą kolekcję lubańskich pamiątek sprzed 1945 r. Założył tu prywatne wydawnictwo „Stary Lubań-Altlauban” które opublikowało kilka ilustrowanych albumów poświęconych historii naszego miasta. Poznałem Go zresztą w lubańskiej drukarni Tadeusza Dumy gdzie właśnie pracował nad kolejną publikacją.
Jakoś natychmiast znaleźliśmy wspólny język, odkryliśmy podobne zainteresowania. Odbyliśmy kilka ciekawych wędrówek po okolicach Lubania (Grabiszyce, Leśna, Radostów, Gościszów, Nowogrodziec). Michael planował wydanie przewodnika po polskich Górnych Łużycach, w który chciał zawrzeć zarówno dawną historię tych ziem, jak i osadzić ją we współczesnej rzeczywistości. Bardzo nalegał, bym dodał do tej książki rys powojennych dziejów ziemi lubańskiej, włącznie z działalnością podziemnej „Solidarności” w Lubaniu i okolicy.
Z tamtego czasu utkwiło mi w pamięci kilka niezwykłych kilkugodzinnych spotkań z Jego udziałem w gronie: Andrzej Pietrzykowski (1944-2006) z żoną Teresą, Andrzej Raab oraz niżej podpisany. Pietrzykowski śrubował nam poziom rozmów: literatura, malarstwo, architektura, historia, nawet filozofia. Oj, musiałem wysoko wspinać się na palce, by poziomem dorównać rozmówcom…
Czułem się wyróżniony, gdy poprosił mnie o pomoc przy wydaniu po polsku książki Christopha U. Schminck-Gustavusa „Tęsknota Walerjana Wróbla. Chłopiec przed sądem 1941/1942” (tłum. Magdalena Guła, ISBN: 83-921989-4-8) poświęconej zakończonej wykonanym wyrokiem śmierci zbrodni sądowej w nazistowskich Niemczech.
Znając moje przywiązanie do regionu z którego pochodzę, do Mazur, Michael obdarował mnie dwiema kopiami kilkusetstronicowych niemieckojęzycznych monografii moich rodzinnych stron. Później przydały się one autorom przewodnika po mieście, w którym się wychowałem.
Żałuję, że zaginęła gdzieś podobna opasła niemieckojęzyczna monografia o pobliskim Henrykowie. Podarunek od Michaela przekazałem swojego czasu ówczesnemu proboszczowi tej parafii, gdy wieś budowała swoją markę turystyczną. Była to bogato ilustrowana kopalnia wiedzy o Henrykowie, jego historii, mieszkańcach, zabytkach a nawet poszczególnych domostwach.
Nie zapomnę wielu rozmów z Michaelem o historii Polski i Niemiec. Mieliśmy możliwość szczerego skonfrontowania swoich, polskich i niemieckich wrażliwości w tej dziedzinie. Wzajemnie ceniliśmy, że o tak tragicznych historycznych doświadczeniach czy zrozumiałych uprzedzeniach mogliśmy wymieniać myśli i opinie odrzucając wszelkie „może nie wypada”.
Czasem zdarzały się sytuacje zaskakujące. Jemu, historykowi sztuki musiałem opowiadać o wartościowych książkach pisarzy NRD-owskich, bo zachodni Niemcy nie mieli o tym żadnego pojęcia (np. Ulrich Plenzdorf, Horst Bienek, Hermann Kant, Christa Wolf, Victor Klemperer). Był zdumiony, gdy opowiadałem o popularności w Polsce za mojej młodości książki „Przygody Wernera Holta” NRD-owskiego autora Dietera Nolla. Z niedowierzaniem kręcił głową, gdy pokazałem Mu nielegalne, stanowojenne wydania książek NRD-owskich opozycjonistów, Jürgena Fuchsa czy Reinera Kunze a także wydaną w podziemiu kasetę audio niepokornego wschodnioniemieckiego barda, Wolfa Biermanna. „Ci Polacy są naprawdę szaleni. Przecież za druk i kolportaż dzieł tych niemieckich twórców, i do tego NRD-owskich, mogli trafić do więzienia!”
Pracując w lubańskim „Pograniczu” kilka razy zatrudniłem Go w roli tłumacza. Wyjazdy związane z projektami unijnymi do Miśni, Drezna i Saksonii Szwajcarskiej czy na spotkanie z zachodnioniemieckimi działaczami CDU/CSU (uparli się poznać polskiego prowincjonalnego „kombatanta” stanu wojennego) były też okazją do pasjonujących z Nim rozmów.
Gdy w 2011 roku wystąpiłem do Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku w wnioskiem o odznaczenie m.in. Jego ojca – Petera Platzera Medalem Wdzięczności za pomoc niesioną Lubaniowi, Polsce i „Solidarności” w latach stanu wojennego, wspomniałem i o związanym z tym romantycznym akcencie, polsko-niemieckim małżeństwie.
Tym wątkiem zainteresował się wybitny niemiecki dokumentalista Lew Hohmann (Um Welt Film) który przy wsparciu Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej zrealizował film „Paczki solidarności” (Pakete der Solidarität). Obraz przedstawia fenomen ówczesnych czasów, spontaniczną akcję milionów Niemców wysyłających bezinteresowną pomoc cierpiącym opresję Polakom, 30 milionów paczek. W filmie występują zarówno przywódcy „Solidarności”, z Lechem Wałęsą na czele, jak i polscy hierarchowie zajmujący się w latach 80-tych kontaktami z Niemcami oraz organizujący pomoc Niemcy, a także wielu polskich, bezpośrednich odbiorców pomocy (lekarze, osoby prywatne).
Ś.P. Michael Platzer
Część filmu została zrealizowana w Lubaniu, w domu Marty i Michaela. Rozmowa z Nimi i członkami rodziny była ilustrowana fotografiami rodzinnymi, m.in. zdjęciami ze ślubu w lubańskim kościele św. Trójcy.
Film był emitowany zarówno w niemieckich telewizjach jak i w polskim TVN-ie.
Cieszyłem się, że z Martą i Michaelem bardzo blisko zaprzyjaźnił się mój starszy syn, Zbyszek, byli sobie bliżsi pokoleniowo. Jak wspomniałem, młodzi Platzerowie zamieszkali z Lubaniu. Michael pracował w Niemczech, w biurze podróży, był opiekunem grup turystycznych. Zazdrościłem mu wojaży po świecie: obie Ameryki, Europa Zachodnia, Bliski Wschód, Azja, a także Polska. Ceną była częsta rozłąka z rodziną.
Ostatnio Michael przewlekle ciężko chorował. Byłem jakoś wewnętrznie przekonany, że przy wsparciu tak wyjątkowo oddanej Mu rodziny, wróci do zdrowia. Że jeszcze wybierzemy się we dwóch na Mazury. A może i do Cluny. Niestety…
Kochane Marto i Marcelo, drodzy Rodzice Michaela – Elisabeth i Peterze, drodzy Teściowie, Zmarłego – Bernadeto i Edmundzie,
Teresa Pietrzykowska, Janusz Kulczycki, Janusz Skowroński, Andrzej Raab, Tadeusz i Sławek Dumowie oraz ja niżej podpisany z rodzinami ogromnie, ogromnie Wam współczujemy.
Zdzisław Bykowski
Kondolencje rodzinie zmarłego, składa również zespół redakcyjny Przeglądu Lubańskiego i Telewizji Lubań