Złotniki Lubańskie – zapomniane miejsce
Pani Anna, to osoba wrażliwa, której na sercu leży piękno otaczającego nas świata. Wiele lat przepracowała w urzędach, więc nieobce są jej różnego rodzaju przepisy ograniczające inicjatywy oddolne. Ale zdesperowana popadającym w ruinę, niegdyś pięknym budynkiem ratusza w Złotnikach Lubańskich – jedynego w Polsce który znajduje się na terenie wsi, postanowiła temat ten poruszyć.Tym bardziej, że był czas, kiedy w obiekcie tym tętniło życie a ona sama pracowała tam w bibliotece.
Trochę historii i legend
Na terenie rynku w 1835 roku został wybudowany ratusz w miejsce obiektu, który spłonął w 1834 roku. Nowy, murowany ratusz wyróżniał się drewnianymi krużgankami, werandami i dobudówkami. Całość przykryta była czterospadowym dachem z lukarnami. Budynek ratusza był wykorzystywany jako – spichlerz, magazyn, restauracja i hotel, sklep, a nawet remiza.Wydarzenie, które miało wpływ na założenie Złotnik Lubańskich miało miejsce po zakończeniu wojny trzydziestoletniej. Zniszczone i osłabione Cesarstwo Rzymskie straciło ponad połowę swojej ludności, również Królestwo Czech mocno ucierpiało na skutek późniejszej zarazy. Na zamku Czocha panował wówczas Christophe von Nostitz, który był dziedzicem przyległych dóbr.Pewnego dnia Christophe udał się na objazd swych włości, aby sprawdzić jak wielkie spustoszenia dotknęły jego majątek. Przerażony widokiem wsi, miast i miasteczek, modlił się do Boga, aby pozwolił mu znaleźć rozwiązanie, które będzie ratunkiem dla jego poddanych. Zanim jednak otrzymał odpowiedź, doszczętnie opróżnił swój skarbiec, aby wspomóc głodujących mieszkańców. Ich byt nieznacznie się poprawił, ale nadal tereny były w złej kondycji.Podczas kolejnej podróży, zrozpaczony Christophe zawitał do wsi położonej na wysokim, lewym brzegu rzeki Kwisy. Zmęczony jazdą, nakazał rozbić namiot pod którym wygodnie spoczął i zasnął. Tego dnia otrzymał odpowiedź od Boga. W śnie widział wieś w której się znajdował, jej mieszkańcy mieli wszystkiego pod dostatkiem. Z minuty na minutę miasto się rozrastało, przybywali nowi mieszkańcy i handlarze z egzotycznymi towarami. Christophe odwrócił głowę i ujrzał ogromną kopalnię na około której leżały grudy złota.
Kiedy się przebudził, natychmiast udał się w miejsce kopalni i sam począł szukać szlachetnego kruszcu. Męczył się kilka godzin, wierząc że sen był prawdziwy, aż w końcu natrafił na złoto. Natychmiast nakazał rozpocząć jego wydobywanie, a także posłać po większą liczbę ludzi, aby wybudować gród i zabezpieczyć przed ewentualnym najazdem. Sen powoli się spełniał, wieś rozkwitała przybywali kupcy i pracownicy, złoto trafiało do skarbca na zamku Czocha, dzięki czemu można było zakupić żywność i towary niezbędne dla mieszkańców zniszczonego Śląska. Rok później wieś otrzymała prawa miasta górniczego oraz nazwę Złoty Sen, która z czasem została zmieniona na Złotniki Lubańskie.
Współczesna proza życia
Pani Anna w złotnickim ratuszu podjęła swoją pierwszą w życiu pracę, gdzie mieściła się wówczas Gromadzka Rada Narodowa a także biblioteka, poczta i sklep. Być może jest to także powód, że z ogromną nostalgią myśli o tym obiekcie.
– Kiedyś obiekt żył i stanowił wizytówkę tego regionu – mówi pani Anna. –Turyści chętnie się tu zatrzymywali i podziwiali piękne Złotniki i ratusz w centralnym punkcie miejscowości. A dzisiaj serce mi pęka jak widzę, w jakim jest stanie. Od lat sześćdziesiątych żaden z włodarzy nic nie zrobił, aby ratusz ratować. Ani w poprzednim systemie, ani w obecnym. A przecież, jak słyszę w telewizji, pieniądze na ratowanie zabytków są. Trzeba tylko po nie chcieć sięgnąć.
Panią Annę oburza fakt, że nikt nic nie robi, aby ratusz ratować. Gmina sprzedała go prywatnemu właścicielowi, ten zaś kolejnemu i kolejnemu. Przechodził on z rąk do rąk, popadając w ruinę, bo żaden z właścicieli nic nie zrobił, aby go doprowadzić do stanu przynajmniej dobrego. I jest to dla pani Anny niezrozumiałe, bo przecież istnieje przepis, że jeśli nabywca nie podejmuje prac, to gmina ma prawo unieważnić umowę. W tej chwili – jakby na to nie patrzeć – sytuacja jest patowa. Prywatny właściciel nic nie robi, a gmina nie może starać się o środki na ratowanie zabytku, bo nie jest właścicielem. Wywołany przez panią Annę temat poddajemy pod rozwagę włodarzom Gminy Leśna i Powiatu Lubańskiego.

Teresa Kraska, jest znaną w regionie dziennikarką i felietonistką.Jest Sekretarzem Redakcji dwutygodnika Ziemia Lubańska. Pełni również mandat radnej Rady Miejskiej Lubania.
Autor: Teresa Kraska (ZL)