Ziemia Lubańska ma już 25 lat
Dwutygodnik “Ziemia Lubańska”, który jest partnerem Przeglądu Lubańskiego skończył właśnie 25 lat. Z tej okazji chcemy Państwu przybliżyć historię jednej z najstarszych gazet lokalnych, która z powodzeniem funkcjonuje na naszym rynku.
Ryszard Figurski – wieloletni Redaktor Naczelny gazety
Lata pionierskie Ziemi Lubańskiej
25 lat Ziemi Lubańskiej to piękna sprawa. Tak długie trwanie na rynku czytelniczym musi budzić podziw i uznanie. Ale w tym srebrnym jubileuszu tkwi jeszcze dodatkowo niebagatelna wartość. Jest to chyba jedna z ostatnich inicjatyw – jeśli w ogóle nieostatnia – jakie zrodziły się na lokalnym podwórku na konwie entuzjazmu po odzyskaniu wolności na początku lad 90-tych XX wieku i ostała się do dzisiaj w bardzo dobrej kondycji.
Owo ćwierćwiecze to właściwy moment, aby przyjrzeć się temu fenomenowi wydawniczemu. Doceniając wielkie zasługi poszczególnych zespołów redakcyjnych wydaje się, że najbardziej intrygujący okres w dziejach Ziemi Lubańskiej to czas jej tworzenia. To wtedy w ferworze wielkiej odnowy życia społecznego, ekonomicznego czy politycznego tworzyły się zręby i założenia kontynuujące pismo, które później na długie lata wpływały na jego oblicze i charakter.
Ziemia Lubańska powstała po to aby poprawić komunikację społeczną we wspólnocie samorządowej. Wkrótce pod naporem faktów i czytelników stała się taką lokalną platformą wymiany myśli, opinii i koncepcji. Wtedy większość mieszkańców żyła przemianami, żywo interesowała się sprawami publicznymi i to mocno rzutowało na rozwój pisma. To z jego łam ludzie dowiadywali się o tym co się dzieje w mieście i okolicy, tu również zapoznawali się z uchwałami prawa lokalnego, które regulowały normy życia wspólnoty, ale także tu na zasadzie sprzężenia zwrotnego sami zgłaszali swoje uwagi i inicjatywy. Na bazie tej właśnie aktywności czytelników rozkwitły takie rubryki jak „Z redakcyjnego telefonu”, czy „Z dyżuru redakcyjnego”. Ale ta presja audytorium czytelniczego szła jeszcze głębiej. Żywo interesując się różnymi sprawami całej społeczności lokalnej dość powszechnie zaczęto zgłaszać potrzebę rozwoju funkcji opiniotwórczej i kontrolnej pisma.
Z czasem jednak i to nie wystarczało. Dostrzegając rodzące się wyzwania i wymogi zmieniającego się świata dostrzeżono konieczność otwarcia medium na sferę promocji tutejszych ludzi, przedsięwzięć i osiągnięć. Z podobnych doświadczeń wyrosła funkcja edukacyjna a wraz z nią cykl publikacji pod wspólnym tytułem „Warto wiedzieć”. Identycznie działo się z kwestiami kronikarskimi i innymi pomniejszymi zadaniami. Mówiąc o rozwoju pisma nie można zapomnieć o jego zasięgu wydawniczym. Na początku miało się ukazywać głównie w Lubaniu, ale już wkrótce ukazało się, że jest na nie zapotrzebowanie w ościennych gminach i to nie tylko zlokalizowanych na ziemi lubańskiej. Mowa tu o Nowogrodźcu, Gryfowie, Mirsku, Sulikowie i Zawidowie. Temat ten redakcja podjęła publikując materiały z tych gmin, co korespondowało z ambicjami Lubania, by jako ośrodek ponadregionalny obsługiwać medialnie sąsiadów i ich integrować. Ale ważnym czynnikiem mającym wpływ na tę decyzję mieli znowu nasi czytelnicy. Chcieli oni, i to głównie mieszkańcy Osiedla Piastów, wiedzieć co się dzieje w miejscowościach podlubańskich, z których się wywodzili.
Tak kształtowało się oblicze pisma. Na początku miało głównie informować, z czasem jednak stało się medium o charakterze misyjnym dla całej społeczności lokalnej. I to była jego niezaprzeczalna wartość. Na koniec ostatnia sprawa, do której trzeba się odnieść. W tamtym czasie pojawił się zarzut, sformułowany przez konkurencję, że Ziemia Lubańska jest… tubą władzy. Cóż można i tak walczyć na rynku prasowym, tylko że trzeba wiedzieć do końca co się głosi. Należy pamiętać, że w tamtych latach, w klimacie karnawału po odzyskaniu wolności, samorząd stawał się może nie jednością, ale prawdziwą pluralistyczną wspólnotą. Nie było podziałów na my – oni, władza, społeczeństwo itd. Każdy mógł się wypowiadać na łamach dwutygodnika kto był członkiem tutejszej społeczności lokalnej, niezależnie od wyznawanych poglądów. Większość orientowała się na nowe czasy i tylko taka była identyfikacja ludzi i to w efekcie się liczyło.
Na pytanie, czy byliśmy tubą władzy, trzeba odpowiedzieć: tak byliśmy, ale tubą nie władzy tylko całej wspólnoty. Tak rodziło się nowe i Ziemia Lubańska temu towarzyszyła.
Kazimierz Kiljan – wieloletni Sekretarz Redakcji i dziennikarz gazety
Trudne dobrego początki
Zbliżający się jubileusz „Ziemi Lubańskiej”, srebrne gody pisma, które przyszło mi współtworzyć od samego początku, to okazja do kilku refleksji, to przywołania z pamięci tamtych dni, kiedy rodziły się jego wizje, charakter, szata graficzna…
Doskonale pamiętam swoje pierwsze spotkanie z ówczesnym burmistrzem Jurkiem Zielińskim, który obdarzył mnie zaufaniem, powierzając to odpowiedzialne zadanie. Gwoli sprawiedliwości przypomnę, że gazetki lokalne nie były w tamtym czasie czymś nadzwyczajnym. Pojawiały się na rynku czytelniczym wraz z rozwojem samorządności i służyły lepszej komunikacji władzy ze społeczeństwem. Były to jednak niewielkie pisemka, formatu A4, drukowana na białym nieco sztywnym papierze.
Wspomniany Jerzy Zieliński, wizjoner z natury, postawił przede mną ambitne zadanie, jeśli chodzi o poziom edytorski. Oczekiwał pisma drukowanego na papierze gazetowym, takim, jakiego używały tytułu profesjonalne. Ważny był również jego format. Użył wówczas wymownych przykładów: „Gazeta ma pozwolić na ukrycie się czytającego przed kimś, kto siedziałby naprzeciwko, w przedziale kolejowym. Natomiast miękki papier na wykorzystywanie gazety także w celach praktycznych, aby dla przykładu móc zapakować w nią butelkę mocnego trunku”. To były oczywiście metafory, rzucane w luźnej rozmowie, które brzmią dzisiaj niczym anegdoty.
Kolejnym wyzwaniem był warunek, aby pierwszy numer „Ziemi Lubańskiej” trafił do rąk radnych podczas ich czerwcowej sesji (1993 r.). Miałem na to zaledwie dwa tygodnie z niewielkim haczykiem. W tym czasie należało znaleźć odpowiednią drukarnię, zarejestrować tytuł w sądzie, zorganizować profesjonalny kolportaż, uruchomić wyprzedzającą promocją, do tego zajmować się obsługą nowo powstającej redakcji i zbieraniem materiałów prasowych.
Czas w tym miejscu przywołać kolejne, ważne dla gazety nazwisko, jej filar, Ryszarda Figurskiego, redaktora naczelnego. Razem organizowaliśmy naprędce zespół, w którego skład weszli wówczas: Lucyna i Leszek Duczyńscy, Renia Wojewoda, Barbara Grzybek, Zygmunt Duziak, Ryszard Kowalik, Maria Janikowska i Michał Smyczek.
Wraz z upływem czasu krzepliśmy jako zespół, krzepło i pismo. Nabieraliśmy doświadczenia, rosły ambicje, a tym samym tematyka poruszana na łamach gazety stawała się bardziej wszechstronna… Taka, jakiej oczekiwali od nas czytelnicy. Z miesięcznika staliśmy się dwutygodnikiem, którego objętość rozrastała się z początkowych ośmiu, szesnastu, następnie dwudziestu czterech, do trzydziestu dwóch, a nawet czterdziestu stron. Z powodzeniem trwaliśmy na trudnym rynku prasowym, zmagając się z konkurencją, z dużymi tytułami, które w sposób drapieżny wchodziły na nasz teren.
Naszą siłą było to, że zawsze byliśmy tam, gdzie działo się coś interesującego, spektakularnego, ważnego dla czytelnika. Wiele tytułów nie wytrzymało presji rynku, nie podołało oczekiwaniom odbiorców, aby w końcu polec. Tak było w dużym, bardzo dużym skrócie.
Dzisiejsi animatorzy „Ziemi Lubańskiej” także nie mają łatwego życia, choć często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Muszą zmagać się z innymi wyzwaniami, z wszechobecnym internetem. Jak grzyby po deszczu powstają portale informacyjne, które stanowią nie lada wyzwanie.
Mimo to jestem optymistą! Żadne z tych mediów, nie jest w stanie zastąpić gazety tradycyjnej, papierowej, przyjaźnie szeleszczącej w dłoniach, pachnącej farbą drukarską. Jestem przekonany, że podobnie myślących jest wielu, dzięki czemu nasza „Ziemia” przetrwa i ten trudny czas, że będzie służyć kolejnym pokoleniom czytelników. I tego wszystkim życzę z okazji zbliżającego się Jubileuszu.
Oprac. Sławomir Piguła