Zabił ranną sarnę
Wezwany przez straż miejską w Nowogrodźcu do rannej sarny myśliwy, dobił ją strzałem w głowę. Miał takie prawo. Problem w tym, że zanim zwierzę uśmiercił powinien poczekać na diagnozę weterynarza, wezwanego w takim przypadku. Ani Strażnicy, ani myśliwy o przypadku rannej sarny lekarza w ogóle nie poinformowali.
Na drodze nieopodal Nowogrodźca, prowadząca samochód kobieta zauważyła na poboczu jezdni potrąconą przez jakiś pojazd sarnę.
“- Sarna siedziała sobie blisko drogi, na boku, głowę miała uniesioną – opowiada kobieta, która zadzwoniła do Urzędu Miasta i Gminy Nowogrodziec, aby ktoś zajął się rannym zwierzęciem. Urząd wysłał na miejsce zdarzenia strażników miejskich. Ci zaś wezwali myśliwego, aby ocenił stan zwierzęcia. Odjechali z miejsca zdarzenia. Kiedy wrócili, sarna była już dobita. Myśliwy zastrzelił ją na miejscu. Ewidentnie sarna nie nadawała się leczenia – mówi Tomasz Kida z koła łowieckiego Sport, który dokonał, jak to ujął, “odstrzału sanitarnego”. – Stan zwierzęcia powinien ocenić weterynarz, a nie myśliwy. To lekarz ma uprawnienia do decydowania o szansach zwierzęcia na przetrwanie – mówi zbulwersowany Mieczysław Żuraw, który prowadzi Ośrodek rehabilitacji Dzikich Zwierząt “Klekusiowo” w Tomaszowie Bolesławieckim. – Kiedy do mnie trafiają zwierzęta po wypadkach, ich stan ocenia weterynarz, jeden z dwóch z którymi mam podpisane umowy.” – czytamy na portalu Bolec.info
Strażnicy miejscy bronią się twierdząc, że zwierzę na pewno nie nadawało się do leczenia i podpierają się artykułem 33 ustawy o zwierzętach, który mówi że: “W przypadku konieczności bezzwłocznego uśmiercenia, w celu zakończenia cierpień zwierzęcia, potrzebę jego uśmiercenia stwierdza lekarz weterynarii, członek Polskiego Związku Łowieckiego, inspektor organizacji społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, funkcjonariusz Policji, straży ochrony kolei, straży gminnej, Straży Granicznej, pracownik Służby Leśnej lub Służby Parków Narodowych, strażnik Państwowej Straży Łowieckiej, strażnik łowiecki lub strażnik Państwowej Straży Rybackiej“.
Więc strażnicy powinni wezwać najpierw lekarza weterynarii, który ocenił by stan sarny, a dopiero później myśliwego, ale tylko w przypadku gdyby weterynarz stwierdził, że dla zwierzęcia nie ma już ratunku.
– Strażnicy powinni w tej sytuacji wezwać weterynarza, który oceniłby stan zwierzęcia, a nie myśliwego – powiedział portalowi Bolec. info weterynarz Piotr Klasa.
Straż miejska z Nowogrodźca jak widać poszła na skróty, wzywając myśliwego a nie lekarza. Bolec.info o zaistniałej sytuacji powiadomił kobietę, która znalazła zwierzę. – Jestem w szoku, sarna normalnie siedziała sobie na boku, myślałam, że otrzyma fachową pomoc – powiedziała dziennikarzowi portalu kobieta.
Autor: PS/Bolec.info/foto:http://bip.nowogrodziec.pl