W drodze do Santiago de Compostela – z (komórkowego) dziennika pielgrzyma cz. XI – dzień ostatni i dzień powrotu
Camino – szlak św. Jakuba prowadzi do jego grobu w Santiago de Compostela. Każdego roku coraz więcej osób z Polski idzie do Santiago. Sprawdzamy to (prawie) on-line.
Z opracowanego za zeszły rok raportu biura pielgrzymkowego w Santiago de Compostela wynika, że najliczniej do grobu św. Jakuba Starszego pielgrzymowali Hiszpanie (48 proc.). Na drugim miejscu byli Włosi (8,5 proc.) a na trzecim Niemcy (7,0 proc.). Polscy pielgrzymi znaleźli się na 14. miejscu (1,2 proc.). W sumie w ub. roku szlakiem jakubowym do Santiago de Compostela poszło prawie 238 tys. pielgrzymów, w tym 2957 Polaków. To ponad ośmiokrotnie więcej niż dziesięć lat temu, kiedy ruch „jakubowy” w Polsce dopiero się rodził.
Jak to jest na Camino? Postanowił to sprawdzić nasz kolega Leszek Szostek. Na jakubowym szlaku jest już po raz drugi. Do Santiago dociera z różnych miejsc. Za pierwszym razem, przed czterema laty szedł z portugalskiego Porto. W tym roku małej 6-osobowej grupie wybrał się z hiszpańskiego Leon. To fragment tzw. drogi francuskiej, obliczonej na 32 dni. Nasz pielgrzym udał się w blisko dwutygodniowa i ponad 300-kilometrowa podróż. Umówiliśmy się, że swoje wrażenia będzie nam relacjonował na bieżąco. Na tyle, na ile pozwoli zasięg telefonii komórkowej, dostęp do internetu i… zmęczenie całodziennym marszem. (Red.)
Dzień pierwszy:
Dzień pierwszy czyli podróż ze Zgorzelca przez Berlin i Madryt do Leone za już nami. Jak na razie pogoda w kartkę. Ze Zgorzelca do Berlina deszcz przez całą drogę. Natomiast z Madrytu do Leone to było różnie. W samolocie za sąsiadów miałem dwóch Niemców z Berlina, którzy też jechali na pielgrzymkę. Może na trasie ich spotkamy?
Miasto Leon: Czwarte duże miasto na camino. Przede wszystkim warto zobaczyć katedrę – otwarta codziennie od 9:30 do 13:00 i od 16:00 do 18:00, gotycka, jej witraże są niepowtarzalne (125 okien zajmuje powierzchnię ponad 1900 metrów kwadratowych), godne uwagi jest rzeźbione wejście, na chórze znajduje się 76 dębowych miejsc siedzących datowanych na XVw., sello dostępne w muzeum. Poza tym warto obejrzeć: Real Basilica de San Isidoro – słowo „Real” (królewska) zostało dodane przez Fernando I, XIIw., kiedyś miejsce obowiązkowego postoju pielgrzymów, na zewnątrz znajduje się Puerta del Perdon, kości świętego znajdują się w relikwiarzu w głównym ołtarzu, osobne wejście prowadzi do XI-wiecznego Pantheonu, jednej z najstarszych romańskich budowli, obecnie muzeum;
San Marcos – niegdyś szpital dla pielgrzymów, później przekazany zakonowi Santiago, w XVI wieku zniszczony i odbudowany, zachwyca wspaniałym frontem w stylu plateresque, kościół gotycki, wewnątrz muzeum archeologiczne z ciekawymi zbiorami rzymskich monet i epigrafów; kościół de Santa Ana – pierwszy kościół napotkany przez pielgrzymów wchodzących do Leon, kościół del Mercado – XII wieczny, na Plaza de Santa Maria del Camino, murallas – średniowieczne ogrodzenie z dobrze zachowanymi fragmentami oryginalnych murów między katedrą a San Isidoro.
Dzień drugi, a pierwszy marszu zapowiada się tak:
Od rana zwiedzamy w deszczu Leone. Zaczynamy od przepięknej katedry. Ze względu na silne opady deszczu jedziemy autobusem do Hospital de Orbigo gdzie przechodzimy przez XIII wieczny most następnie pokonujemy 16 km do Astorgi.
Tam po zameldowaniu się w alberge idziemy zwiedzać miasto. Po zwiedzeniu katedry oraz pałacu biskupiego – dzieła samego Gaudiego – udaliśmy się na obiadokolację czyli na sławetne “menu pielgrzyma”.
Dzień 3
Pobudka 6.30. Wspólne śniadanie w schronisku i w ulewnym deszczu na trasę. Około godziny 11:00 rozpogodziło się, by ponownie o 16.00 padać. O 18:30 dotarliśmy zmęczeni ale szczęśliwi do Foncebadon. Przeszliśmy około 27 km.
Dzień 4.
Trasa Ponferrada – Villafranca del Bierzo. Pogoda z samego rana +5 i mgła, która nie pozwala podziwiać widoków. Od 11:00 wychodzi słońce. Towarzyszy nam do końca dzisiejszej wędrówki. Wszyscy Hiszpanie są bardzo pozytywnie nastawieni do pielgrzymów. Na każdym kroku pomagają pielgrzymom pokazują dalszą drogę.
Villafranca del Bierzo – La Faba. Niestety, dzisiejszy dzień to 28 km w deszczu. Cała trasa górska. W schronisku w La Faba wspólne śpiewanie a następnie w pobliskim kościele wspólna msza św. dla pielgrzymów.
Dzień 7.
Trasa wiodła z La Faba do Triacastela. Łącznie przeszliśmy tego dnia 27 km w miarę słonecznej pogodzie. Dziś przekroczyliśmy granice regionu Galicja. W Linares robiliśmy zakupy. Mamy jeszcze 150 km do Santiago de Compostela. W Alto do Poio osiągnęliśmy najwyżej położony punkt na trasie z Leone do Compostela- 1337 m npm. Dzień zakończyła wspólna kolacja wszystkich pielgrzymów w albergue (tak nazywają się schroniska na Camino).
Trasa z Triacastela przez Samos do Sarria. Po nocnej burzy połączonej z ulewą rano nie ma już śladu. Rano po wspólnym śniadaniu w międzynarodowym towarzystwie polsko-niemiecko-hiszpańsko-francuskim wyruszamy na nasz dzisiejszy 25-kilometrowy odcinek drogi. Pogoda dopisuje, świeci słońce i jest jakieś +16. Po przejściu 11 km zwiedzamy przepiękny klasztor w Samos. Ponoć jeden z najpiękniejszych w Hiszpanii. Następnie kierujemy się w stronę Sarri, gdzie planujemy nocleg. Droga urozmaicona: asfalt, droga polna oraz droga błotnista. Po znalezieniu noclegu idziemy na kolację.
Krótki etap, bo wynoszący zaledwie 25 km prowadzący z Sarri do Portomarin. Pogoda wspaniała. Lekkie słonko ale najważniejsze, że nie pada. W Sarri zwiedzamy tutejszy klasztor, by następnie w tłumie “pielgrzymów” udać się w trasę. W Sarri rozpoczyna swoją pielgrzymkę wiele osób. Związane jest to z wymaganą liczbą 100 km, upoważniającą do uzyskania tzw. “compostelki” czyli certyfikatu ukończenia szlaku. Inną ciekawostką dzisiejszego dnia był fakt “rozmienienia” magicznych 100 km dzielących nas od celu – Santiago de Compostela. Wieczorem na kolację przy tradycyjnej lampce wina zjedliśmy wspaniale przyrządzone krewetki.
Dzień 10.
Trasa z Portomarin do Palas de Rei. Trasa jak dla pielgrzymów krótka, wynosząca zaledwie 25 km. Drogę rozpoczynamy w deszczu ale kończymy w słońcu. Trasa lekko pagórkowata, idzie się fajnie, chociaż nogi powoli zaczynają dawać znać o sobie.
Dodatkowo od plecaka bolą ramiona. Po drodze drogowskaz informujący, że do celu mamy jeszcze 70 km. Na miejscu po oporządzeniu się idziemy do kościoła a potem na kolację.
Dziś droga wiodła podczas wspaniałej słonecznej pogody z Palas de Rei do Ribadiso do Baixo. W połowie drogi w Melide – krainie ośmiornicy zjedliśmy tradycyjną dla Galicji danie czyli pulpe (ośmiornice). Droga prowadziła przepięknym starym lasem eukaliptusowym. W schronisku spotkaliśmy dwie Polki z Krakowa i Rzeszowa. Zmęczenie nasze jest coraz większe ale radość, że do celu tak blisko – zostało nam
mniej niż 50 km (co widać na oznakowaniu drogowskazu) koi ból naszych nóg i palców.
Dzień 12.
Dzisiejszy dzień minął nam przy przejściu blisko 33 km. Pogoda w dniu dzisiejszym
wyśmienita. Niestety, bolące nogi coraz bardziej dają się we znaki. Szlak św. Jakuba prowadzi na tym odcinku
poprzez liczne w tym rejonie lasy ektauliptusów (zaczęły się już wczoraj). Po całodziennym marszu osiągnęliśmy upragnione schronisko. W nim zrobiliśmy sobie wieczór wspomnień. Do końca pozostało nam już niewiele, bo tylko 10 km.
Dzień 13.
Z albergi wyszliśmy o 7.00 rano licząc na śniadanie w jakimś przydrożnym barze. Niestety, idąc po drodze nie było nic otwartego. Tak doszliśmy aż do Santiago de Compostela, gdzie po dwóch godzinach marszu wreszcie zjedliśmy śniadanie. Po drodze minęliśmy Monte de Gozo. W Santiago udaliśmy
się do Biura Pielgrzyma. W związku z sytuacja terrorystyczna przed wejściem na teren na teren biura byliśmy dokładnie sprawdzeni. Po otrzymaniu Compostelki – dyplomu ukończenia drogi zostawiliśmy w przechowalni nasze plecaki i udaliśmy się na godz.12:00 na mszę dla pielgrzymów do katedry. Po mszy spacerowaliśmy po mieście robiąc zakupy. Wieczorem udaliśmy się do polskiego alberga, znajdującego się na Monte de Gozo.
Dzień 14, dzień powrotu.
Dzień pożegnania z Santiago de Compostela. Rano jedziemy do miasta i udajemy się na 10. 00 do Katedry, gdzie miała miejsce msza święta dla tutejszych absolwentów Akademii Medycznej. Z tej okazji
uruchomione było botafumeiro ogromne kadzidło. Uruchomiane jest
tylko podczas bardzo uroczystych mszy. Po mszy udaliśmy się na lotnisko skąd tanimi liniami lotniczym polecieliśmy aż do Alicante. Stąd w godzinach wieczornych wylecieliśmy do Polski, od razu do
Wrocławia. Bueno Camino!
Leszek Szostek