Upamiętnią partyzancką działalność doktora Lucjana Kopcia
W Puszczy Solskiej na Zamojszczyźnie od początku sierpnia trwają prace przy rekonstrukcji schronu “Wira”, jednego z legendarnych dowódców partyzanckich AK na Zamojszczyźnie, uczestnika największej partyzanckiej bitwy na ziemiach polskich – pod Osuchami 24-25.06.1944. Oddział “Wira” (por. Konrada Bartoszewskiego) wsławił się wieloma akcjami sabotażowo-dywersyjnymi w Puszczy Solskiej i Lasach Janowskich. Przy schronie działał przez kilka miesięcy kurs Młodszych Dowódców Piechoty Obwodu Biłgorajskiego AK. Warto wiedzieć, że schron „Wira” służył pierwotnie jako szpital leśny AK, kierowany przez por. „Radwana”, Lucjana Kopcia, po wojnie znanego i zasłużonego lekarza w Lubaniu i powiecie lubańskim, przez ponad 30 lat dyrektora lubańskiego szpitala, który od 1998 roku nosi jego imię.
W swoich partyzanckich wspomnieniach, opublikowanych tuż po wojnie (1947) Lucjan Kopeć, który podczas wojny był studentem medycyny i odbywającym praktykę lekarską w szpitalu w Biłgoraju, pisał:
W kwietniu 1944 otrzymałem wezwanie od ppor. Kuli: „Radwan! Mamy kilku rannych w mp [miejscu postoju] Wira, przyjedź natychmiast! Gdyby nie udało ich się stąd zabrać, Wir proponuje urządzenie szpitala u niego”. Tego samego dnia pojechałem „bandziorską drogą” [tak nazywali partyzanci drogę idącą przez lasy od wsi Ćwikły przez Edwardów, Brodziaki, i dalej koło Margoli do Trzepietniaka] do „bunkra”. Przypuszczając, że może zaistnieć konieczność przeprowadzenia operacji zabrałem ze sobą narzędzia chirurgiczne. Lekarstwa i materiał opatrunkowy powinny były znajdować się na miejscu. Obóz „Wira” powszechnie zwany bunkrem od ziemianki będącej w okresie zimowym głównym pomieszczeniem dla żołnierzy, leżał w gęstym zagajniku doskonale zamaskowany, tak że nawet z bliska trudno go było spostrzec, a istnienie jego zdradzały jedynie wyjeżdżone drożynki i gwar.
Rannych zastałem w bunkrze. Rannych zastałem w bunkrze. Było ich kilku: z oddziału „Groma” „Kuchnia” – ślepy po postrzale, „Rąb”, „Zapałka” i „Szerszeń”. Od „Wira” ranny w udo „Zięba”. Oprócz niego jeszcze żołnierz sowiecki Mikołaj. Opatrunki mieli już założone przez „Ninę”, która dopiero przed kilkoma dniami przyjechała z Warszawy i pełniła teraz funkcję pielęgniarki w oddziale „Wira” Prócz „Zięby”, któremu musiałem naciąć ropień, rany innych wymagały tylko zmiany opatrunków.
W międzyczasie Lucjan Kopeć, z pomocą partyzanta „Pilocika” (Czesława Bzdziucha) dokonał wyboru miejsca, na przyszły partyzancki szpital leśny AK „665”. Taki numer nosił także okręg biłgorajski AK. Miejsce to znajdowało się ok. 1,5 km od schronu „Wira”. Nim jedyny tego typu w Polsce partyzancki szpital AK powstał, Lucjan Kopeć sprawował posługę medyczną w schronie „Wira”. Tak wspominał:
Do chwili ukończenia budowy szpitala chorzy pozostają w bunkrze. Ponieważ pracuję jeszcze stale w szpitalu w Biłgoraju, więc w czasie mojej nieobecności opiekuje się rannymi „Biga”, pełniący obowiązki lekarza rejonu Józefów i siostra „Nina”. Tym sposobem bunkier – duża ziemianka z oknami w dachu – zamieniła się na izbę chorych. Zanim został postawiony budynek szpitalny, w bunkrze lnie tylko leżeli ranni i ciężko chorzy, lecz także stale udzielano tu pomocy ambulatoryjnej, zarówno partyzantom jak i zgłaszającej się z okolicznych wiosek ludności cywilnej. Będąc jednocześnie salą chorych, salą operacyjną i gabinetem lekarskim pomieszczenie to nie odpowiadało nawet najprymitywniejszym wymogom sanitarnym. W tej zaimprowizowanej Sali operacyjnej wykonywano najrozmaitsze zabiegi, a więc nacięcia ropni, usuwanie kul i odłamków, szycie ran, zakładanie gipsów itp.
Do ciekawszych należy przypadek ropnia okołonerkowego u majora sowieckiego Feliksa z oddziału „Szytowców”. Około 10 maja przywiózł go komendant „Adam”. Chorował już od trzech tygodni. Skarżył się na brak leków i na to, że niedostatecznie wyszkolony personel sanitarny jego oddziału nie umiał rozpoznać choroby i leczył go nieodpowiednio. Lekarz naczelny OP9 dr Skiba, do którego chory dotarł po pewnym czasie, nie mógł dokonać zabiegu chirurgicznego ze względów technicznych. Tak wiec został skierowany do nas w stanie bardzo ciężkim z objawami zakażenia ogólnego. Postawienie rozpoznania wobec typowych objawów przedmiotowych było bardzo łatwe. Po zbadaniu, natychmiast przystąpiłem w asyście siostry „Niny” do zabiegu operacyjnego. Mycie rąk, przygotowanie pola operacyjnego, narkoza chloretylowa – to dzieło kilku minut. Szeroko otworzyłem dojście do głębokiego ropnia, z którego wypłynęło parę litrów cuchnącej, zielono-brunatnej ropy.
Już po zabiegu, w oczach budzącego się Feliksa zauważyłem przerażenie. Okazało się, że w pośpiechu przedoperacyjnym zapomniałem wyjąć zza pasa Visa i granaty, a oszołomiony jeszcze narkozą patrząc na broń i na moje zakrwawione ręce – jak mi to potem sam opowiadał – wyobrażał sobie, że leży na stole tortur w gestapo. Po operacji stan chorego szybko się poprawił i po dwóch tygodniach mjr Feliks wrócił całkowicie do zdrowia i dopiero wówczas zabrał go samolot sowiecki.
Przeniesienie rannych i utworzenie szpitala polowego „665” to temat na osobną opowieść. Zagłębiając się w gęstwiny Puszczy Solskiej dotarłem do tego miejsca. Upamiętnia go dziś skromny kamień, postawiony tu w 1995 roku przez AK-owców z pobliskiego Aleksandrowa.
Rekonstrukcja schronu „Wira” o wymiarach 9×6 m odbywa się staraniem Grupy Rekonstrukcji Historycznej “Wir” kierowanej przez Andrzeja Sokala z Biłgoraja. Schron odtworzono dokładnie w tym samym miejscu, o czym przekonano się podczas prac ziemnych, kiedy natrafiono na resztki pierwotnych słupów podtrzymujących konstrukcję schronu. Podczas prac rekonstrukcyjnych w Puszczy Solskiej pojawiła się ekipa telewizyjna programu „Było – nie minęło” z red. Adamem Sikorskim, zapowiadając program o schronie „Wira” jeszcze we wrześniu. Uroczyste otwarcie schronu „Wira” zaplanowano na sobotę, 15 października.
Czynimy starania, aby przyszłoroczny 1 marca Dzień Żołnierzy Wyklętych był poświęcony pamięci doktora Lucjana Kopcia „Radwana” porucznika Armii Krajowej i odbył się z udziałem Grupy Rekonstrukcji Historycznej „Wir” z Biłgoraja. Będzie to zarazem 30-lecie oddania do użytku lubańskiego szpitala, z którym tak bardzo był związany doktor Kopeć, zasłużony lekarz i bohaterski partyzant z Puszczy Solskiej.
- Szosa Biłgoraj – Józefów.
- Początki
- Prace ziemne przy schronie “Wira”.
- U rekonstruktorów pojawiła się ekipa TVP HISTORIA programu Było – nie minęło
- Okno – jak pierwotnie na zachowanej fotografii Edwarda Buczka
- Schron zostanie pokryty ziemią i darnią
- Członkowie GRH Wir z albumem E.Buczka, fotografa AK z Biłgoraja
- Autor w miejscu, gdzie był szpital polowy 665
- Osuchy, cmentarz partyzancki. Wśród 233 grobów, 129 jest nierozpoznanych.
- Tablica przed cmentarzem w Osuchach z informacją, kto poległ z obsługi szpitala “665”
- Wśród poległych m.in. Barbara Kopeć, siostra Lucjana.
- Lubań, tablica przed szpitalem powiatowym.
- Szpital nosi imię Lucjana Kopcia
Janusz Skowroński
Zdjęcia : autor i GRH „Wir”
więcej o wydarzeniu na stronie www.grhwir.pl
Lucjan Kopeć (1919-1988), od 1951 roku na ziemi lubańskiej. Początkowo w Leśnej. Długoletni w l. 1953-1972 dyrektor Szpitala Powiatowego w Lubaniu i ordynator oddziału wewnętrznego, a w l. 1973-1987 dyrektor Zespołu Opieki Zdrowotnej w Lubaniu. Podczas wojny lekarz por. “Radwan” Obwodu AK w Biłgoraju i komendant leśnego szpitala “665” w Puszczy Solskiej. Ciężko ranny podczas największej partyzanckiej bitwy na terenach Polski – pod Osuchami 24-25.06.1944 roku (w ramach operacji “Sturmwind II”). Swoje partyzanckie wspomnienia opublikował (pod pseudonimem “Radwan” – Szpital leśny 665 ) już w 1947 r. w pracy zb. pod red. Z. Klukowskiego “Materiały do dziejów Zamojszczyzny w latach wojny 1939-1944” (t.IV – Dywersja w Zamojszczyźnie 1939-1944), skąd pochodzą zaczerpnięte cytaty.