Tajemnice lubańskich sztolni
Początek roku przyniósł kontynuację badań i próbę odkrycia tajemniczej sztolni pod Kamienną Górą. Przypomnę więc, że w połowie grudnia odsłoniliśmy wejście do korytarzy pochodzące z okresu końca II wojny światowej od strony ulicy Strzeleckiej. Samo wejście z uwagi na konieczność skompletowania sprzętu i ludzi przesunęliśmy na styczeń.
Z wstępnej obserwacji grudniowej – mocnym światłem – wynikało, że kilkadziesiąt metrów dalej znajduje się prawdopodobnie zawał. Nie wiedzieliśmy, czy uda się go pokonać. Stąd do dalszego wejścia chcieliśmy skompletować specjalistyczny sprzęt, m.in. czujniki gazowe, zawartości tlenu, a także maski wraz z butlami z powietrzem. Nie muszę chyba wspominać, że ten okres dwóch tygodni był pełen wyczekiwania, zniecierpliwienia i wielu pytań – czy uda się pokonać zawał, czy stan sztolni umożliwi jej penetrację, co zastaniemy w środku?
Ponowne prace rozpoczęto w środę rano, 4 stycznia. Jak podczas poprzedniej eksploracji prace ziemne prowadził również zapalony odkrywca – Andrzej Juncewicz. Przy realizacji projektu biorą wspólnie udział od początku aż trzy organizacje, choć firmuje je formalnie i koordynuje Stowarzyszenie Miłośników Górnych Łużyc. Do Lubania i tym razem przyjechały w silnym zestawie – Grupa Eksploracyjna Miesięcznika Odkrywca z Łukaszem Orlickim na czele oraz Stowarzyszenie Archeologii i Zabytków Militarnych Perkun z Poznania z Pawłem Piątkiewiczem na czele. Prace ziemne rozpoczęto od zmniejszenia nachylenia stoków leju, a następnie ponownie rozpoczął się wkop do zasypanego wcześniej wejścia. Około południa odsłonił się naszym oczom ciemny otwór sztolni. Po kilkunastominutowym przewietrzeniu wejściowej strefy sztolni, jako pierwsza weszła dwuosobowa grupa specjalistów zajmująca się historią górnictwa, która ma już za sobą niejeden tego typu obiekt na Dolnym Śląsku. Jej cel był prosty – ocenić stan bezpieczeństwa na pierwszych metrach wewnątrz sztolni. Do dalszej penetracji przygotowana była trzyosobowa grupa, w tym także i ja. Z maskami na twarzy i kilkunastokilogramowymi butlami tlenowymi na plecach, kaskach, wykrywaczami metali, lampami, kamerami, oczekiwaliśmy na wstępną informację, przygotowani do wejścia w głąb góry. Wszyscy niecierpliwie oczekiwali na informację – można wchodzić, jest bezpiecznie.
Pojawiła się dość szybko. Pierwsza – dobra – stan sztolni na pierwszym metrach jest nadzwyczaj dobry. Druga – mniej optymistyczna, widoczna ściana, po kilkudziesięciu metrach, nie jest zawałem lecz przodkiem skalnym. W tym momencie emocje nieco opadły, gdyż spodziewaliśmy się jednak głębokiej penetracji pod Kamienną Górą. Nie było więc przeszkód, by dokładnie przebadać odsłonięty odcinek sztolni. Jako geolog z wykształcenia bardziej zwracałem uwagę na skały i wykonanie tunelu – mimo wszystko dość dobry jego stan i ciekawa zmienność skalna. Sztolnia początkowo drążona była w iłach trzeciorzędowych, w miejscu odsłoniętego otworu przechodzi już w łupki kwarcytowo-serycytowe z ordowiku, a dalej już po kilkunastu metrach wydrążona jest w bazaltach! Przyznam się, że byłem w wielu sztolniach, jednakże nigdy nie widziałem sztolni w bazalcie. Nie drążono takich tuneli – po pierwsze z uwagi na fakt, że górnicy nigdy nie poszukiwali żadnych cennych minerałów w takich skałach, po drugie z uwagi na trudności w drążeniu w tak twardej i blokowej skale. Spodziewałem się, że jednak łupki będą w miarę poziomo zalegały pod bazaltami i to w nich kuto schron. Na odkrytym odcinku bazalty występują jednak w małych blokach (skutek szybkiego stygnięcia lawy na kontakcie z podłożem), zupełnie innych niż na szczycie Kamiennej Góry. Widać wewnątrz zastygłą lawę, która rozlewała się na łupki, trochę bomb wulkanicznych, a następnie lawa wnikała także w szczeliny pomiędzy nimi, a także gorące roztwory z niej, dając ciekawe formy odkryte w sztolni. Sam tunel jest dość imponujących rozmiarów – ma około 3,1-3,2 metra szerokości oraz około 2,7 m wysokości. Na jego dnie w kilku miejscach odsłaniają się metalowe podkłady i szyny wąskotorowe. W środkowym odcinku korytarza znajdowały się dwa odwrócone wagoniki do wywożenia urobku (wyciągnęliśmy je w celu konserwacji). Jako ciekawostkę podam, iż dotychczas w całych Górach Sowich, gdzie znajduje się wiele kilometrów poniemieckich sztolni, nie znaleziono jeszcze ani jednego wózka górniczego do wywozu urobku! Wzdłuż torów biegnie metalowa rura – instalacja do podawania sprężonego powietrza, zakończona podwójnym zaworem w pobliżu przodka, do którego niegdyś podłączone były gumowymi wężami dwa młoty pneumatyczne, którymi drążono skałę. Poszukiwanie drobnych przedmiotów będzie musiało być poprzedzone usunięciem obwałów ze stropu (zapewne oderwanych wskutek odstrzałów kamienia w kopalni Księginki) i drewnianych belek i stempli, którymi wzmacniano skałę na przodku (osłaniano górników).
Wynik tej eksploracji dał kilka odpowiedzi. Po pierwsze – odnaleziony plan należy traktować jako dokument projektowy w trakcie realizacji, a prace rozpoczęto tuż przed zakończeniem wojny. Wobec istnienia podobnych zawałów po drugiej stronie góry, od ulicy Parkowej – oznacza to, iż drążenie schronu było prowadzone równocześnie z dwóch lub trzech stron Kamiennej Góry. Czemu przerwano prace od strony ul. Strzeleckiej? Po pierwsze możliwe, iż nie spodziewano się tak trudnego kucia tunelu w bazaltach lub po prostu prace te rozpoczęto zbyt późno, w ostatniej kolejności, zapewne w drugiej połowie 1944 roku. Dodatkowo miał być to tunel prawie 300 metrowy, jednakże o charakterze wyłącznie ucieczkowym z głównych komór obrony cywilnej, więc być może odstąpiono ostatecznie wobec terminów i trudności od jego wykonania. Możliwe także, iż plan został zmodyfikowany wskutek trafienia w bazalty zamiast w łupki. Na stoku Kamiennej Góry już odnaleźliśmy ślady mogące świadczyć o kolejnych wejściach, nie mających odzwierciedlenia na planie, a także zdobyliśmy kolejne ciekawe informacje.
Odsłonięty fragment tunelu wygląda na tyle imponująco, iż Stowarzyszenie proponuje, aby go wyeksponować, podobnie jak sztolnie w Leśnej, aby stał się jednym z atrakcji naszego parku. Chcielibyśmy obudować i zabezpieczyć jego wejście, umieścić tam kratę, za którą można będzie oglądać szyny, a na nich wagoniki z urobkiem skalnym. Zapewne szybko znajdą w nim schronienie zimowe także nietoperze. Przed wejściem chcemy umieścić tablicę informacyjną.
Z niemniejszym zapałem, kolejnego dnia, we czwartek, przystąpiliśmy do prac na przeciwległej stronie góry od ulicy Parkowej. Z informacji ustnych osadników wynikało, iż z dwóch istniejących tam wejść z jednego z nich wychodziły szyny wąskotorowe i próbowali do niego dostać się polscy saperzy około 1953 roku. Wybraliśmy do penetracji jednak wejście drugie, z uwagi na lepszy dostęp i mniejszy zakres prac ziemnych. Mimo to należało wciąć się bardzo mocno w górę i wykonać około 10-metrowy lej, aby dostać się w rejon wejścia do tunelu. Zgodnie z mapą geologiczną należało przekopać się przez dość grubą warstwę iłów. Kopanie w tym materiale nie było łatwe, grunt nasączony wodą ustawiczne obsuwał się dużymi płatami, zasypując lej. Już z malejącą nadzieją i myślą, że może i od tej strony góry Niemcy nie zdążyli wiele zrobić, wpatrywaliśmy się w dół. I chyba wręcz wymusiliśmy trafienie – ukazały się najpierw naszym oczom deski, później pionowe belki, aż wreszcie łyżka koparki zaczęła się ślizgać po metalowych szynach. Niestety, warunki gruntowe powodowały, iż lej ulegał wciąż zasypywaniu. Z ukazanego obrazu wynika, iż ił spowodował prawdopodobnie zaciśnięcie się sztolni lub jest to efekt wysadzenia jej wejścia. Prace przerwano, lej nieco zasypano, a teren ogrodzono siatką. Dalsze prace wymagają zabezpieczenia skarp i ustalenia dalszego toku prac wejściowych, przede wszystkim z uwagi na bezpieczeństwo.
Chcemy je zakończyć, a teren uporządkować do wiosny, przede wszystkim z uwagi na położony w pobliżu plac zabaw. Odkryte kolejne wejście do sztolni potwierdziło, iż schron pod Kamienną Górą drążono z kilku stron równocześnie. Czy wykonano główne obiekty, które miały znajdować się właśnie od strony ulicy Parkowej? Na to pytanie mogą dać odpowiedź tylko kolejne prace, które nadal pobudzają wyobraźnię odkrywców i z zapałem zamierzamy je kontynuować, o ile będzie to możliwie bezpieczne. Pozostały nam jeszcze do penetracji w kolejnym sezonie zimowym 2012/2013 co najmniej dwa wejścia z planu, nie wspominając o wytypowanych kolejnych, nie mających odzwierciedlenia w dokumentacji. Pierwszy etap odkrywania tajemnic lubańskiej Kamiennej Góry mamy za sobą. W tym roku, 2012, chcemy już wyeksponować wejście do sztolni od ulicy Strzeleckiej i ukazać wnętrze góry mieszkańcom Lubania.
W imieniu Stowarzyszenia i jego członków bardzo dziękuję sponsorom prac, bez których nie byłoby szans na odkrywanie sztolni: Andrzejowi Juncewiczowi za użyczenie koparki, operatora, a nawet za prowadzenie osobiście prac ziemnych, a także za sfinansowanie innych materiałów, Romanowi Juckiewiczowi – za sfinansowanie zakupu paliwa, firmie Dräger Safety Polska za sprzęt tlenowy i czujniki gazów (firma specjalizująca się w sprzęcie ratownictwa górniczego), Urzędowi Miasta Lubań i Straży Miejskiej, za pomoc w organizacji prac.
Autor: Tomasz Bernacki
Stowarzyszenie Miłośników Górnych Łużyc