Praca w Komisji Europejskiej
Redakcja Przeglądu Lubańskiego została zaproszona przez jedną z agend Komisji Europejskiej do odbycia wizyty studyjnej w jej siedzibie w Brukseli. Pojechaliśmy w większej grupie dziennikarzy reprezentujących media regionalne z województwa dolnośląskiego. Wizytę koordynowało Przedstawicielstwo Komisji Europejskiej w Warszawie co zapewniło wysoki poziom organizacyjny samego przedsięwzięcia. Przez trzy dni uczestnicząc w spotkaniach i oglądając rutynową pracę urzędu nie aspirowaliśmy do opanowania całkowitej wiedzy o tej instytucji. Sama próba zrozumienia zasad jej funkcjonowania była zadaniem bardzo ambitnym.
To tytułem wstępu. Relacjonowanie samych szkoleń zanudziło by drogich nam Czytelników. Postanowiłem zatem podzielić się pewnymi refleksjami na temat realnych możliwości uzyskania pracy w tym urzędzie. Obecnie pracuje tam około 1200 osób z Polski i nie jest to wcale maksimum etatów które można tam objąć z „klucza narodowego”.
Podstawowym sposobem na uzyskania pracy jest stanięcie do konkursu ogłaszanego na oficjalnej stronie internetowej KE. Wszystko jest bardzo proste. Należy spełnić wymogi formalne i zdać egzamin. Warunkiem koniecznym dla Polaków jest znajomość oficjalnego języka UE którym jak wiadomo język polski nie jest. Najprościej opanować język angielski, ale jak zauważyliśmy w francusko-języcznej Brukseli język francuski jest też bardzo popularny wśród Polaków.
Po uzyskaniu pracy jest się zaszeregowanym według „drabinki płacowej”. Można piąć się pionowo po jej szczeblach. Są też możliwości awansu płacowego „w poziomie” co dwa lata. „Drabinka” w rzeczywistości jest olbrzymią „drabiną” i nie starczy życia aby przejść jej wszystkie szczeble, zwłaszcza tym którzy decyzję o pracy w KE podjęli w wieku „dojrzałym”. Pozostaje zatem przeskakiwać szczebelki poprzez stawanie, podczas pracy do kolejnych konkursów.
Oczywiście nasz kontakt ograniczał się do tych którym udało się i pracę uzyskali. Byli to jednak zwykli ludzie jakich wiele spotyka się w polskich urzędach. Żadnych cech „nadprzyrodzonych” u nich nie zauważyliśmy, więc z pełną odpowiedzialnością mogę napisać, że warto spróbować stawać do konkursów. Liczą się umiejętności i obywatelstwo polskie.
Praca nie wymaga wielkiej kreatywności niemniej umiejętność sprawnego przeszukiwani zasobów internetowych jest mile widziana. Zatem pozostawiam Państwu odszukanie odpowiedniego ogłoszenia jako pierwszy sprawdzian posiadanych predyspozycji.
Ponieważ jak wspomniałem we wstępie byliśmy na zaproszenie Komisji Europejskiej która jest jakby zbiorem ministerstw UE, więc piszę tutaj o pracy w jej strukturach, bo z tym się zapoznałem. Istnieją także możliwości uzyskania pracy w innych agendach Unii Europejskiej. Wspólnym wyznacznikiem tych etatów jest finansowanie z budżetu UE co implikuje podobny sposób przeprowadzania konkursów. Warto jeszcze dodać, że przy instytucjach UE istnieje bardzo wiele różnych przedstawicielstw które zatrudniają także Polaków i ich finansowanie pochodzi z innych źródeł na przykład z budżetu RP.
Lecąc samolotem w obydwie strony spotkaliśmy wielu polaków zatrudnionych w strukturach UE co pokazuje, że praca w Brukseli nie oznacza zerwania więzi z dotychczasowym środowiskiem i rodziną.
Spotkania w KE odbyliśmy z wieloma polskimi urzędnikami. Niektórzy reprezentowali wysoki szczebel w strukturze organizacyjnej. Można do nich zaliczyć niewątpliwie pana Marka Kaduczaka Sekretarza Komitetu Nadzorującego OLAF – Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych.
Raz na rok KE przygotowuje wykaz Polaków zatrudnionych w swych strukturach i przekazuje go Polskiemu Rządowi. Pamiętać należy jednak, że praca w KE nie wiąże się i nie wymaga żadnych zatwierdzeń i rekomendacji ze strony oficjalnych struktur RP. Liczą się zatem kompetencje nad którymi każdy może indywidualnie pracować. Nie wystarczy pilnie uczyć się. Trzeba jeszcze, znacznie wcześniej, określić cele do których się zmierza. Może to wymagać obrania specyficznej drogi nabycia pożadanych umiejętności.
Andrzej Ploch