Lubań historia. Czarnobrodzi, pracowici ogrodnicy i piwosze, czyli jak dawniej widziano Lubanian
Czy zastanawiali się Państwo jak kiedyś Lubanian określali ich sąsiedzi z ościennych miast? Czy widzieli naszych poprzedników w świetle pozytywnym, a może negatywnym? Miałem okazję jakieś 25 lat temu przeczytać artykuł Heinricha Gottloba Grave’a zamieszczony w Neue Lausitzisches Magazin z 1835 roku na temat przezwisk, jakimi określano mieszczan Związku Sześciu Miast Łużyckich. Po latach znów wpadł mi w oczy i postanowiłem przedstawić temat miłośnikom historii.
Grave był rajcą i adwokatem w Kamenz, ale interesował się historią lokalną i lokalnymi opowieściami. Na legendy i przydomki mieszczan łużyckich można natrafić także w wielu legendach łużyckich, chociażby tych zebranych w monumentalnych działach przez Karla Haupta (Sagenbuch der Lausitz, 1862-63), a także Johanna Georga Grasse (Der Sagenschatz des Königreich Sachsen, 1874). Tekst dotyczy przezwisk mieszczan naszych Sześciu Miast, ale skoncentruję się bardziej na fragmentach, gdzie występują nasi poprzednicy z Lubania.
![]() |
Lokalizacja miast wchodzących w skład Sześciogrodu (Hexapolis). |
Wspomniany na wstępie Grave wspomniał, iż już w XVI wieku próbowano w skrócie scharakteryzować mieszkańców Sześciogrodu. Mianowicie opisał ich cechy w roku 1562 w swoim piśmie do cesarza Maksymiliana II – Joachim Graf von Schlick. Niestety nie zacytował nawet fragmentarycznie tego opisu, sam także niestety nie dotarłem do jego treści, czego bardzo żałuję, bo może być interesująca. Wiem tylko tyle, że powstał tuż po objęciu przez tego możnego w 1561 roku funkcji landwójta Kraju Budziszyńskiego. Sprawował ją do 1572 roku. Był to bogaty ród pochodzący z czeskiego Egeru (obecnie Cheb), aktywnie walczący o prawa protestantów. Bogacili się m.in. z kopalni srebra w Jachymowie czy bicia monet na rzecz władców czeskich, ale posiadali też rozlegle posiadłości w Italii i samych Czechach. Być może kiedyś list ten zostanie opublikowany lub ktoś z większą ilością czasu pokusi się do jego odnalezienia w archiwach. Myślę, że warto.
Natomiast mogę już zacytować kolejny konkretny przykład, opis, również z XVI wieku, autorstwa prawnika i prokuratora sądowego doktora Hieronymusa Teutlera (1562-1607). W 1595 roku cesarz Rudolf mianował go na funkcję fiskalną „Kammerprocurator” Górnych Łużyc, a więc na funkcję, która polegała na ściąganiu regionalnych podatków na rzecz cesarza. Wyjaśnia to więc, czemu ponoć nie był zbyt przychylny mieszczanom Związku – po prostu miał za zadanie ich odpowiednio złupić, a mieszczanie odpowiednio starali się nie doprowadzić do nadmiernego obciążenia swoich miast. Wydał on o mieszkańcach Hexapolis werdykt ciekawe wyrażony łacińskimi słowami w tzw. hexametrze:
Aulicus, Astutus, Miser, Aegon, Bosque, Superbus
W każdym z tych słów zawarł przymioty i wady opisywanych miast. Cóż oznaczają jednak te słowa. Nie ukrywam, że z niektórymi miałem problem, gdyż nie są już w powszechnym użyciu. Dlatego spróbuję oddać ich sens kilkoma tłumaczeniami. Aha, cechy mieszczan podane są w liczbie pojedynczej, jakby mieszczanin miał być przykładem przeniesionym na całe społeczeństwo w myśl zasady „pars pro toto”. No ale do rzeczy:
Aulicus – dworski, wspaniały ale i służalczy Astutus – obrotny, przebiegły, chytry, zdradliwy, Miser – biedny, nieszczęśliwy, nędzny, Aegon – imię pasterza u Wergiliusza, więc zapewne „pasterscy, pasterze”, Bosque – zapewne od słowa wół – „bos”, a więc może oracze, rolnicy w odróżnieniu od wcześniej wymienionych pasterzy, Superbus – dumny, pyszny.
Ciekawe czy ta kolejność wymienionych cech odpowiada poszczególnym miastom. Przeważnie wyglądało to tak, iż miasta były wymieniane wg kolejności znaczenia i bogactwa, a więc Budziszyn, Zgorzelec, Żytawa, Lubań, Kamenz i na końcu najmniejsze Löbau. Gdybyśmy tak właśnie przyjęli, wówczas Lubań byłby znany z pasterstwa i o dziwo byłoby to zgodne z historią naszego miasta. Niejednokrotnie w kronikach mowa była o żyznych pastwiskach na błoniach nad Kwisą, pastwiskach na Kamiennej Górze w kierunku Lasu Lubańskiego, a także sukiennictwie, w tym opartym na wełnie owczej.
Kolejny opis mieszczan Sześciogrodu pochodzi z rozprawy napisanej przez Johanna Antona Stephana Marsmanna „Disputatio Inauguralis De Syndicis (ca. 1680)”, a wydanej w Giesen. Cechom mieszczan poświęcił akapit 41 na stronie 46, opisując znów takimi oto łacińskimi słowami: „ut celebretur Budissinensium Humanitas, Gorlicensium Gravitas, Zittaviensium Urbanitas, Laubanensium Sedulitas, Camentziensium Hospitalitas, Lobaviensium Frugalitas”. W wolnym tłumaczeniu z łaciny wyglądałoby to wg mnie następująco:
humanitas – łaskawi, ludzcy
gravitas – gruntowni, stateczni, poważni ale uprzejmi
urbanitas – grzeczni, wytworni, układni
Sedulitas – pracowici, staranni
hospitalitas – gościnni
frugalitas – skromni, oszczędni
Autor XIX-wiecznego tłumaczenia na niemiecki streścił to na niemiecki jednak tak:
Budziszynianie – „Wohlthatigkeit” – życzliwi, łaskawi; Zgorzelecczanie – „Ernst” – poważni, stateczni; Żytawianie – „Bildung” – wykształceni; Lubanianie – „Betriebsamkeit” – przedsiębiorczy, pracowici; Kamieniecczanie – „Gastfreudschaft” – gościnni; Lubijanie – „Sparsamkeit” – oszczędni.
Jak widać moje bezpośrednie tłumaczenie z łaciny oddaje podobny ton tej wyliczanki.
![]() |
Fragment rozprawy Johanna Marsmanna z ok. 1680 roku. |
Inny nieznany autor ponoć nieco przerobił tą wyliczankę następująco ; „Budissinern – Ernst, Freigebigkeit Gorlitzern, Bildung den Zittauern, Trinklust den Laubanern, Scharfblick den Kamenzern und Sparsamkeit den Lobauern”. A więc tym razem to Budziszynianie są łaskawi, Zgorzelecczanie – szczodrzy, Żytawianie – wykształceni, Lubanianie – żądni picia, pijący (celowo nie używam słowa – pijacy!) , Kamieniecczanie – bystrzy, Lubijanie – oszczędni. Z pozoru wydaje się, że w stosunku do Lubania, jako jedynego z tej listy, zastosowano negatywne, obraźliwe określenie. Nic bardziej mylnego! Otóż jest to cecha pozytywna! Wyjaśnia to nieco krótki opis Lubania w tekście tegoż Marsmannna. Otóż opisał miasto jako „słynące ze zdrowego piwa”. Było to zgodne z prawdą, ówczesny Lubań szczycił się na Łużycach i na Dolnym Śląsku z produkcji bardzo dobrej jakości piwa, podawanego chociażby z Piwnicy Świdnickiej we Wrocławiu. Na początku XVI w. warzono w mieście 666 warów rocznie w 200 domach piwnych! I było to powodem zazdrości mieszczan górnołużyckich i śląskich.
Przezwiska późnośredniowieczne
Szczególnie niekorzystne przydomki powstawały w okresach sporów między poszczególnymi miastami. Tak też było podczas wielkiego „sporu piwnego” czy też „wojny piwnej” w 1491 roku. Jeden z rzemieślników z Horki nawet ułożył piosenkę o przywarach członków Związku. Za jej odśpiewanie i ubliżanie mieszkańcom Zgorzelca ponoć został nawet uderzony w nos przez konwisarza Hansa Technera. A z kolei sędziowie za publiczne obrażanie mieszkańców skazali go na aresztowanie. Nazwał on wówczas m.in. mieszkańców tego sporu obraźliwymi przydomkami – Zgorzelecczan – „Wendehütte” a Żytawian – „Kühetreiber”. Wg jednej z teorii to pierwsze przezwisko wynikało z faktu, iż mieszkańcy ówczesnego Görlitz nosili ponoć często charakterystycznymi kapeluszami, ale są i inne tłumaczenia, o czym niżej. Określenie Żytawian – „porywacze bydła” związane było z kradzieżą koni, bydła, świń i innych zwierząt ze wsi Wendig Ossig, podległej Zgorzelcowi. Był to akt wywołany wcześniejszym zniszczeniem żytawskich beczek piwa koło Ostritz.
W tamtym okresie, czyli od końca XV do I połowy XVII wieku ukształtowały się następujące przezwiska mieszczan 6 Miast:
- Budziszynianie – Träbersäcke, Luchstecher, Katzensänger,
- Zgorzelecczanie -Wendehüte, Wendeheade,
- Żytawianie – Kühetreiber,
- Lubanianie – Zwiebeltreffer,
- Kamiecczanie – Riecher, Schnüffler,
- Lubijanie – Krautmaler.
Od czego pochodziły te przydomki? W przypadku Budziszyna „ Träbersäcke” wywodzone jest ponoć z okresu średniowiecza, gdy piwo budziszyńskie miało bardzo dużą moc. Ze słowników staroniemieckiego słowo to tłumaczone jest jako „im Pressbett lagernde Maische” czyli brzeczka piwna przechowywana w rodzaju wyciskarki, zbiorniku. Zwano je też wówczas „Klotzmilch” czyli „mleko głupków”. Dalej – ’Luchstecher” – to już przyjemniejsze określenie, oznaczające rysunek, sgraffiti przedstawiające rysia. Otóż w 1691 roku znaleziono rysia w piwnicy dużego młyna, namalowano go na budynku i tak przylgnęła nazwa. Podobnie z tej przyczyny, od owego dzikiego kota powstał przydomek „Katzensänger”.
W przypadku Zgorzelca ów „Wendehüte, Wendeheade” odwoływało się do dwóch różnych stereotypów. Z jednej strony miała to określać mieszkańców o chwiejnym i nieokreślonym charakterze, którzy zmieniają zdanie w zależności od tego z której strony wiatr powieje. Wówczas mogło powstać od czasownika „wenden” – obrócić – odwrócić. Określenie „Wendeheade lub wendische Heade, wende Hotte” (autor uważał je za pragermańskie, zachowane w angielskim bez zmian) – „wendyjskie głowy” miało opisywać ludzi podstępnych, zdradliwych, złośliwych, upartych i nieustępliwych jak słowiańscy Wendowie. Miała być to przeciwna cecha w stosunku do praworządnych, stałych cech niemieckich. I myślę, że chyba to drugie określenie było bliższe prawdy, zwłaszcza w kontekście ww. wojny piwnej z 1491 roku.
Jak było to nielubiane określenie przez mieszczan zgorzeleckich daje także świadectwo naszego lubańskiego historyka J.G. Grundnera, który opisał ciekawą historyjkę w Kronice Lubania z 1846 roku. Otóż w 1506 roku pewien garncarz z Lubania udał się do Zgorzelca na tzw. ciepły jarmark. Na rynku widział orszak weselny, gdzie goście byli ubrani w zielone ubrania, co skomentował drwiną i słowami „Görlitzer Wendehütte”. Nie spodobało się to obraźliwe określenie mieszczanom, za co został przytwierdzony do miejskiego pręgierza i ukarany. Więcej razy już się nie pojawiał na zgorzeleckim targu.
![]() |
Płaskorzeźba na ratuszu w Grossbrembach w Turyngii, symbolizująca połączenie części słowiańskiej Wenden Brembach i niemieckiej – Bornbrembach. Fot. Wikipedia. |
Nie wiem na ile to prawda, ale zarówno Grave, jak i słynni bracia Grimm w swoim słowniku staroniemczyzny, wspominają, iż Wendehutte/Wendehut oznaczało także rodzaj obustronnych kapeluszy, które w zależności od pogody można było użyć raz przeciw opadom deszczu, a odwrotnie jako osłonę przed wiatrem i słońcem. Określenie to występowało w zachodnich Niemczech, w Turyngii czy Saksonii, a więc strefie zamieszkiwania Słowian. Było jeszcze podobne określenie dla płaszcza (przeciwwietrznego?), który powiewał w zależności od tego skąd powiał wiatr – „Wendehoike” (n. Wendemantel). To określenie z kolei Grimm zna z północnych Niemczech, chociażby z rejonu Schleswig-Holsztyna, ale i z Lübben na Łużycach. Oznaczało także tam człowieka zmiennego religijnie lub hipokrytę. Wydaje mi się, że mamy tu do czynienia ze słowem saskim (Dolna Saksonia) na określenie wiatru, które znamy jako angielskie „Wind” (Sasi mają przecież wkład w angielski), które niewątpliwie było wymawiane na lądzie jako „Wend, Wende”. Poprzez migrację Sasów, już jako osadników na ziemie słowiańskie, doszło blisko brzmiące określenie na Słowianina – „Wende”. Nastąpiło przemieszanie znaczeń. Tak czy inaczej wynika z tego, iż Zgorzelecczan traktowano jako ludzi o zmiennym zdaniu, kapryśnych. Także w języku polskim mamy podobne stwierdzenia odnoszące się do wiatru np. być jak chorągiewka na wietrze; rzucać słowa na wiatr; wystawić do wiatru czy już w konkretnych zdaniach jak „ Bo w polityce jest tak, że ludzie albo mają poglądy i walczą o te poglądy, albo stają się koniunkturalistami i patrzą tylko, skąd wieje wiatr.” (Czasopismo „Polityka”, 2005). Ale i z praktyki wiemy, że kapelusz to ta część odzieży najbardziej niestała, podatna na zerwanie podczas wiatru. Wszystkie to frazeologizmy wskazują na zmienność i niestałość.
Ale wróćmy do analizy dalszych przezwisk. Żytawski przydomek ’Kühetreiber” już omówiłem, pochodził z tej samej wojny piwnej, oznaczał „poganiaczy bydła”, czy raczej złodziei bydła.
![]() |
Rymowanka zgorzeleckiego dziejopisarza Christopha Manliusa z XVI wieku opisująca Żytawian. |
No i ciekawy dla nas, Lubanian, przydomek „Zwiebeltretter” – tragarze cebuli. W okresie późnego średniowiecza nasze miasto ponoć słynęło także z ogrodnictwa i sadownictwa. Wśród uprawianych warzyw była właśnie cebula, której uprawy były szczególnie duże. Mam nadzieję, że nie wiązało się to z nieświeżym oddechem po jej spożywaniu tylko faktycznie z bogatymi plonami tego warzywa. Podobny przydomek mieli też w średniowieczu mieszkańcy Bambergu w Bawarii. Nawiązując do tej tradycji do dziś organizują jesienią „festiwal cebuli”, jako tzw. „Leitprodukt” – produkt przewodni miasta.
Lubań na stalorycie z początku XVIII wieku (kolorowanie wtórne). Na Przedmieściu Mikołajskim widoczne typowe grzędy ogrodnicze. Prawdopodobnie warzywa udawały się szczególnie dobrze na żyznych, rzecznych madach.
Przydomek mieszkańców Kamieńca powstał w okresie wojny trzydziestoletnie. Riecher -węch, nos, Schnüffler – węszyć, wścibiać nos, no i w końcu „kamentzer Nasen” – kamienieckie nosy. Otóż w XVII wieku, podczas tego wielkiego konfliktu europejskiego miasta dotykały różne obciążenia, a także były podbijane przez wciąż przemieszczające się wojska. Tuż na początku tej wojny, bo w 1620 roku, Kamenz podlegał królowi Fryderykowi V, krótkotrwałemu królowi Czech (1619-20) i Janowi Jerzemu elektorowi Saksonii. Mieszkańcy Kamenz otrzymali w 1620 roku jednak polecenie od cesarza, aby utrzymali mu wierność. Mieszczanie Kamieńca widząc chociażby zdobycie i pożar Budziszyna czym prędzej ofiarowali klucze do miasta wojskom elektora. Ponoć wówczas elektor miał powiedzieć rajcom ’Ha, ha, ha, die haben’s gerochen!” czyli w wolnym tłumaczeniu „wyczuli sytuację” lub jak byśmy powiedzieli pospolicie „wyniuchali sytuację”.
Ostatnie, najmniejsze z Sześciu Miast, Löbau miało również przydomek pochodzący z okresu wojny trzydziestoletniej. Otóż w czerwcu 1632 roku pod Löbau rozłożyło się siedmiuset żołnierzy austriackich pod dowództwem generała Maradasa. W obliczu głodu cesarscy żołnierze wielokrotnie domagali się warzyw od mieszkańców miasta, ci jednak sami w tym czasie głodowali i sami niewiele posiadali (n. Sparsamkeit, łac. frugalitas). Stąd mieszczanie wciąż odpowiadali „Wie sie ihnen kein Kraut malen könnten!” – Nie mamy warzyw! I stąd wzięło się przezwisko „Krautmaler”.
Bardzo ciekawe określenia na mieszkańców Hexapolis znalazły się także w publikacji Karla Haupta „Sagenbudch der Lausitz” (t. 2, 1863). Jest to ponoć rymowanka pochodząca aż z końca XV wieku! Z uwagi na fakt, iż są to więc prawdopodobnie najstarsze znane przezwiska miast, przytoczę ją w całości:
Die Görlitzer kennen wir wol mit jren rothen Hütten.
Wenn sie wider die Feinde ziehn, man heißt sie Wendehütte;
Die Sittischen kennen wir wol mit jren grauen Hütten,
Wenn sie wider die Feinde ziehn, tragen sie ein frisch Gemütte;
Die Baudisser kennen wir wol mit jrem bösen Biere,
Wenn sie wider die Feinde ziehn, so haben sie kein gut Geziere;,
Die Laubener kennen wir wol mit jren schwarzen Bärthen,
Wenn sie wider die Feinde ziehn, wie gern sie wieder kehrten;
Die Camitzer kennen wir wol mit jren rothen Stiefeln,
Wenn sie wider die Feinde ziehn, so wollen sie sich mit ihn kiffeln;
Die Lobischen kennen wir wol, sie liegen vor der Heiden,
Wenn sie wider die Feinde ziehn, wollen sie sich mit jn scheiden.
A jak wyglądałoby to w polskim tłumaczeniu:
Zgorzelecczanie znani są z czerwonych kapeluszy,
Kiedy idą na wroga, zwą ich wtedy Wendehutte.
Żytawianie znani są z szarych kapeluszy,
Kiedy idą na wroga, są pełni optymizmu.
Budziszynianie znani są z kiepskiego piwa,
Kiedy idą na wroga, nie mają czym się chlubić.
Lubanianie znani są z czarnych bród,
Kiedy idą na wroga, jak ochoczo nawracają.
Kamiecczanie znani są z czerwonych kozaków,
Kiedy idą na wroga, chcą się z nim pokłócić.
Lubijanie znani są, że mieszkają pośród wrzosowisk,
Kiedy idą na wroga, chcą się z nim rozejść.
![]() |
Wyobrażenie zebrania założycielskiego mieszczan Sześciogrodu na rycinie z XIX wieku. Mamy i „czarnobrodego” mieszczanina. |
Podsumowując przezwiska lubanian, do XVII wieku widziano naszych poprzedników najpierw jako czarnobrodych, pasterzy, dobrych ogrodników (cebula) i świetnych warzelników zdrowego piwa. Zapewne miało to związek też z innymi nadanymi im przymiotnikami – pracowici i przedsiębiorczy. Ale prawdopodobnie nie byli zbyt ochoczy do wojenek. W kolejnych wiekach lubanianie przede wszystkim słynęli z sukiennictwa, które w XIX wieku przeobraziło się w przemysł tkacki. Ale i zauważano także pech Lubania, gdyż dotykały miasto wielkie pożary, jak chociażby ten z 1760 roku, niewątpliwie wówczas mówiono o lubanianiach – pogorzelcy. Zauważano także, iż miasto wydawało na świat także ludzi wykształconych, którzy nabywali pierwsze szlify naukowe w lubańskim liceum. Przy opisach mieszkańców miasta zwracano uwagę, że pomimo panującego od XVI wieku w regionie protestantyzmu, to właśnie tutaj i okolicach ostała się spora grupa wiernych katolików, a to niewątpliwie za sprawą sióstr magdalenek.
A jak myślicie jak dzisiaj widzą nas nasi sąsiedzi? Jacy jesteśmy jako mieszkańcy Lubania? Czy coś nas wyróżnia spośród innych mieszkańców pogranicza polsko-czesko-niemieckiego? Widzę, że jesteśmy skłóceni i podzieleni jak nigdy wcześniej, o czym świadczą wyniki wyborów i krajowych i lokalnych. Ale jesteśmy też pełni serca i ofiarodajni, jak świadczy chociażby coroczna licytacja złotego serduszka. Czy jesteśmy na co dzień uśmiechnięci czy ponurzy? Pracowici czy leniwi? Dbamy o otoczenie czy jesteśmy brudasami? A może jesteśmy niczym nie wyróżniającymi się mieszkańcami spośród innych naszych sąsiadów, po prostu stereotypowymi Polakami, którzy lubią dyskutować, kłócić się, ale jak trzeba to potrafią się jednoczyć i wznieść ponad podziałami dla wyższych celów? Jak sądzicie, jak byście określili się współcześni Lubanianie?
Autor: Tomasz Bernacki

Tomasz Bernacki jest znanym lubańskim regionalistą i badaczem historii Lubania oraz Dolnego Śląska i Górnych Łużyc. Zawodowo pełni funkcję Naczelnika Wydziału Ochrony Środowiska i Gospodarki Przestrzennej Urzędu Miasta Lubań
Artykuł powstał w lipcu 2024 r.
Data publikacji artykułu na łamach Przeglądu Lubańskiego: 08.09.2024 r.