HomeGospodarkaLokalne szlaki kolejowe

Komentarze

Lokalne szlaki kolejowe — 9 komentarzy

  1. Panie Prezesie i Wicemarszałku! Musicie zrozumieć , że jeśli nie będzie zakładów pracy gdzie ludzie będą mogli zarabiać realne pieniądze. to nie pomogą żadne inicjatywy! Turyści to za mało! Ludzie muszą pracować, jeździć pociągiem, czy autobusem i wtedy jest to opłacalne! Proszę zwrócić uwagę na nie dawno uruchomione połączenie Lubań-Węgliniec! Impuls wozi powietrze!! Musi być zmieniona polityka państwa!!

  2. Co do linii Lubań – Węgliniec, to nikt nie pomyślał – np. – aby tak skomunikować ów pociąg na przystanku Wykroty, aby stamtąd odbierały/zabierały ludzi mikrobusy -wprost do/i ze strefy ekonomicznej. Bo po co odrobina wysiłku? Lepiej niech “strefiarze” łączą się w grupy, grupki samochodowe i sami się martwią jak dotrzeć czy wrócić ze strefy. Z jazdą na Wrocław troszkę się poprawiło ale jedna jaskółka to jeszcze nie wiosna.

  3. Zuk teraz to dowaliłeś!!Jak czytam Twoje opinie jakie wypisujesz w komentarzach , to jakbym Niesiołoskiego czytał i słyszał!! Zuk nie pisz już więcej nic ,bo to co wypisujesz jest żałosne!!

  4. Nawet największe inicjatywy społeczne nic nie pomogą, jeśli władze i decydenci z kolejowych spółek mają za nic głosy mieszkańców. Przykład? Choćby pobliska linia kolejowa z Jeleniej Góry do Lwówka Śląskiego. Mieszkańcy od lat walczą o uratowanie tej linii, polepszenie oferty, była nawet zainicjowana społeczna akcja zbierania pieniędzy na nowe podkłady kolejowe wśród mieszkańców. A co zrobiły władze województwa? Zupełnie nic a od grudnia planują w ogóle zawiesić ruch pociągów na tej trasie. Co zrobiły Kleje Dolnosląskie? Kilka miesięcy temu wycofały jedyny szynobus kursujący na tej trasie, zamiast którego jeździ mały busik bez żadnej informacji w rozkładzie, jak chce i kiedy chce, a turyści i rowerzyści odbijają się od drzwi na stacjach (czego nie raz byłem świadkiem). Klasyczna polityka wygaszania popytu, żeby potem ze “spokojnym sumieniem” zamknąć na amen tę linię. Tym bardziej żenująco brzmią słowa prezesa Kolei Dolnośląskich, który jak widać robi jedno, a mówi co innego. Nikt nie zrobił tyle złego dla tej linii co Koleje Dolnośląskie i chodzi tu nie tylko o odwoływanie szynobusów, ale także dramatyczny spadek frekwencji w wyniku działań KD. Ludzie przez to odwracają się od kolei i później już tak łatwo do niej nie wrócą. Nie dziwmy się więc, że Koleje Dolnośląskie cieszą się tak fatalną opinią na Dolnym Śląsku.

  5. Kolejowe absurdy zastępczej komunikacji autobusowej sięgają swych początków lat 90 ubiegłego wieku. W rozkładzie jazdy 96/97 zakres komunikacji zastępczej autobusowej osiągnął apogeum. Kuriozum tegoż stanu może potwierdzić, że aż 1252 km linii kolejowych obsługiwało „gumowe koło”. Na terenie Dolnośląskiej Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych, komunikacja zastępcza obsługiwała 184 km linii kolejowych i wszystkie zostały zawieszone 1 stycznia 1997 r. chodzi tu o odcinki: Kobierzyce- Piława Górna (Dzierżoniów Śl.), Strzegom- Marciszów, Legnica- Marciszów (Kamienna Góra), Zebrzydowa- Lwówek Śląski i Gryfów Śląski- Świeradów Zdrój. Na części z nich po wielu latach udało się wznowić ruch pasażerski, na niektórych udało się go po raz drugi zlikwidować a na jeszcze innych mam dziwne wrażenie, że usiłuje się to zrobić- mecząc ludzi ponownie komunikacją zastępczą, która okazała się być „złotym środkiem” w wygaszaniu popytu i wciskając im kit że remont 20 m toru jest nie możliwy do wykonania. Mowa tu o odcinku linii 283 Jelenia Góra- Lwówek Śl.- Zebrzydowa, gdzie autobus zastępczy jeleniogórskiego PKS kursuje na odcinku Jelenia Góra- Wleń nie przerwanie od 8 lipca. Sama linia lwówecka to już weteranka „w walce o życie” . Jej likwidacja rozpoczęła się już na początku lat 90 i od tamtego czasu rok w rok mieszkańcy i samorządy spierają się z przewoźnikiem, a w tym roku nawet z administratorem trasy, o sensowność kursowania pociągu którego pokład przy normalnie wykonywanych kursach jest wypełniony samymi tylko pasażerami w granicach 60 – 90 %, nie licząc rowerów i wózków za których przewóz przecież też trzeba słono płacić. Sama linia przeżyła wiele wzlotów i upadków. Największym wzlotem była reaktywacja od grudnia 2007 roku odcinka z Lwówka Śl. do Zebrzydowej- przyczyniło się to zwiększenia ilości połączeń kolejowych na całej trasie od Jeleniej Góry i zachęciło ludzi do korzystania z usług PKP. Największą porażką zaś, było utrzymywanie w zasadzie przez okres 2,5 roku komunikacji zastępczej na odcinku Jelenia Góra- Lwówek Śl., która od lipca 2005 do grudnia 2007 r. „hulała” niemal że „non-stop” dając co jakiś czas na niedługą chwilę wytchnienie pasażerom, którym PKP raczyło podstawić szynobus. Niemal że identyczne „uśnięcie” pojazdów szynowych na rzecz autobusów zastępczych miało miejsce w latach 2006- 2008 na legnicko- kamienieckim odcinku Magistrali Podsudeckiej, gdzie również „królowały KKS-y” kursujące nawet z 300 minutowym opóźnieniem. Rzeczą naturalną jest, że mało kto a w zasadzie nikt z takiej komunikacji nie korzystał a ludzie odzwyczaili się od kolei. W tym wypadku komunikacja zastępcza często nie była nawet obsadzona żadnym z pracowników kolei, a kierowca który świadczył usługi na rzecz przewoźnika będąc nie pilnowanym robił co mu się rzewnie podobało. Doszło do takiego tragizmu tej linii, że z czasem autobus okazał się być za dużym i za kosztownym pojazdem więc po prostu nie jechał i tak linia łącząca kilkudziesięciotysięczne miasta została zepchnięta na margines. Inną linią legnicką na której pociąg zastępowano transportem kołowym była trasa do Lubina Górniczego z tym że tam nierzadko wożono ludzi- samochodami. Dlaczego Komunikacja Zastępcza denerwuje?!

    fot. Michał Kłysiejko
    Na zdrowy rozum biorąc, pasażer powinien cieszyć się z faktu, że przewoźnik w sytuacjach w których ma problemy z uruchomieniem pociągu, uruchamia autobus zastępczy, który i tak i tak dowiezie go do celu. Dlaczego więc ile razy na dworcu słyszy się komunikat o Komunikacji Zastępczej pasażerom cierpnie skóra? Wpływ na taki stan rzeczy ma kilka powodów. Dla potencjalnego pasażera są one nie do podważenia.
    Jednym z nich będzie na pewno fakt, że drogi Polskie nie zawsze, a w zasadzie najczęściej, nie pokrywają się z torami kolejowymi. Uruchomienie komunikacji zastępczej powoduje więc, że autobusy zastępcze aby wjechać do danej miejscowości muszą nadrobić trasy a co za tym idzie złapać opóźnienie . Nie zawsze też autobus ma możliwość wjazdu na stację kolejową. Odjeżdża różnych miejsc, nie koniecznie zajeżdżając po pasażera. Pasażer który w tej sytuacji czeka na peronie, jeżeli w ogóle dowiaduje się o uruchomieniu komunikacji zastępczej, to jest to w czasie kiedy gdzieś tam na horyzoncie pojawi się autobus. Musi więc często wziąć bagaże biec jakiś czas drogą, co za tym idzie opóźnić już i tak opóźniony autobus. W autobusie panuje nerwowa atmosfera, co w sumie nie dziwi, bo dzisiejszy świat wymaga od ludzi ciągłego pośpiechu więc wchodząc do takiego już opóźnionego autobusu pasażer spotyka się z nieprzychylnym wzrokiem współpasażerów, którym na wyrozumiałość po prostu nie starcza sił.
    To jednak nie jest najstraszliwsze oblicze Komunikacji Zastępczej. Polskie drogi nierzadko a w zasadzie bardzo często są wąskie. Na szersze nie ma pieniędzy a są przystanki kolejowe do których idzie wyłącznie taka wąska droga. Na takiej „ścieżce rowerowej”, gdzie problem mają minąć się dwa „maluchy” Autobus Zastępczy z pewnością się nie pojawi. Potencjalni pasażerowie zostają zatem na lodzie. W przypadku Komunikacji Zastępczej na terenie Dolnego Śląska takich nie pewnych przystanków jest kilka: między innymi Brachów, Górzyniec czy Pilchowice Zapora. Inną jednak sprawą jest „niedasizm” a inną lenistwo.
    Na terenie Województwa Lubuskiego najczęściej obsługiwaną linią na „gumowym kole” jest połączenie z Niegosławic do Żagania. Skargi które wpływały w tej sprawie do Urzędu Marszałkowskiego doprowadziły do protestu Magistratu „przeciw fatalnym usługom PKP. Lubuskie Zakłady Przewozów Regionalnych dziwią się reakcji samorządu. – My się tak staramy – odpowiada kolej.” Sytuacje opisuje BusForum na stronie: http://forum.infobus.pl/viewtopic.php?f=34&t=3414 oto fragment artykułu:
    „Na początku stycznia szynobus jeżdżący na trasie Niegosławice-Żary był w naprawie. PKP wprowadziło komunikację zastępczą. Tyle że autobus nie zabrał pasażerów ze stacji w Bukowinie Bobrzańskiej. – Był wtedy duży mróz. Na stacji stała grupa uczniów. Autobus nawet nie zajechał pod dworzec kolejowy, tylko ominął stację – wspomina Ciemnoczołowski (…) PKP odpiera zarzuty. Szef Lubuskiego Zakładu Przewozów Regionalnych twierdzi, że nie ma winy PKP w zdarzeniach, które opisuje wicemarszałek. – 4 stycznia na trasie Niegosławice-Żary jeździł autobus, który miał ok. 40-minutowe spóźnienie. Zanim dotarł do Bukowiny, był już opóźniony o ponad godzinę. Na dworcu już nikt nie czekał – twierdzi Grzegorz Dwojak, dyrektor LZPR.

    Ile jeszcze połączeń zostanie zlikwidowanych po uprzednim wprowadzeniu komunikacji zastępczej? Kiedy Rząd Polski wprowadzi w życie Ustawę, która jest dość powszechna na świecie, o obronie infrastruktury kolejowej i utrzymaniu przejezdności nieużywanych tras? Ile miast utraci połączenia kolejowe w Polsce i co za tym idzie ile linii kolejowych zostanie rozkradzionych przez złomiarzy?
    Nie wiemy. Możemy tylko patrzeć na to zjawisko przez pryzmat zlikwidowanych już połączeń. Patrzeć i czekać aż kolejne dziedzictwo kolei żelaznej zmieni się ruinę. Patrzeć i rozkładać ręce…..
    Andrzej Sibilski