List do Redakcji
Jak promuje nas i siebie burmistrz Lubania Arkadiusz Słowiński
Portale społecznościowe są miejscami spotkań, wymiany informacji i zwykłej pogawędki. Można spotkać tam aktorów, celebrytów, dziennikarzy i polityków. Są też miejscem promocji wszelakich akcji i samego siebie. Jak promuje miasto i siebie na facebooku burmistrz miasta Lubań Arkadiusz Słowiński można wśród wrzucanych przez niego linków do muzyki i portali lubańskich przeczytać w jego własnych słowach. Pewnie wielu się obruszy, że są to wpisy prywatne, ale jak zajrzymy na profil pana Słowińskiego to z informacji jaką tam sam umieścił występuje jako Burmistrz Miasta w Urzędzie Miasta w Lubaniu.
Kilka z nich poniżej:
O 16.30 ciężar spraw, problemów które złożono mi dziś na barki przytłaczał. Czułem się jak karzeł w husarskiej zbroi. Przez bite trzy godziny! Potem… Myśl przekuta w czyn. Jadę rowerem pozostawiając za sobą coraz większe fragmenty (płaty) pancerza. Na drodze między Pisarzowicami a Wesołówką już w pełni chłonę widoki pobliskich gór. Zatrzymuję się, aby móc popodziwiać bardziej statycznie. I wtedy… Odblokowuje się mój zmysł powonienia. Wokół mnie krąży na przemian zapach rzepaku i lipy. Mógłbym tak stać i stać. Bzzzzzzyt. Macham rękoma. Dla obserwatora musi to być zgoła przedziwny widok. LUDZKI WIATRAK. Bzzzzzzzyt. Komary – plaga anno domini 2013! Znów rytmicznie pedałuję. Znów rzepak, lipa, skoszona trawa i… Lubań. Zapachy zostały na rogatkach. Niestety komary nie!
Właśnie jeden lata po pokoju.
Krótka wizyta na mojej działce. Zjadłem kilka malin i dwie pełne garście dojrzałych jeżyn. Prosto z krzaczka. Większość słodziutka, że aż aż (choć część była winna). Mniam. Po tej rozpuście z niemałym trudem domyłem dłonie. Jutro nastąpi ciąg dalszy.
No i zerwałem pierwsze pomidorki w szklarni. Jeszcze nie są w pełni czerwone więc teraz leżą w domku i dojrzewają. W czwartek trafią na poranną kanapeczkę (w związku z tym, że idę do pracy niestety bez towarzystwa cebuli). A jak tam wasze zagony?
Niegdyś gardziłem smakiem żółtego sera. Odkryłem go dla siebie dopiero na studiach. Dziś potrafię zjeść najbardziej hardcorowe „śmierdziuszki”. Potem przypomniałem swoim kubkom smakowym jak smakowity potrafi być boczuś (nadal najwłaściwszy jest on dla mnie w połączeniu z jajeczkiem). A teraz… Jadłem ostatnio pieczonego ziemniaka. Typowy ziemniak w mundurku. Ale w połączeniu z „pastą” twarogową – rewelacja!!!
Janek