HomeHistoriaKu pamięci ks. Ericha Kalisa, zamordowanego kapłana z Uniegoszczy

Komentarze

Ku pamięci ks. Ericha Kalisa, zamordowanego kapłana z Uniegoszczy — 22 komentarze

  1. “Przebaczamy i prosimy o przebaczenie…” Jakież to piękne..! Autorzy zapomnieli jednak, że warunkiem koniecznym przebaczenia (szczerego) jest zadośćuczynienie za popełnione krzywdy. Czyż nie tak??? No to czekamy na zapłatę reparacji wojennych (choć to i tak nie zrekompensuje strat nie dających się przeliczyć na pieniądze – ludzkich istnień) i wtedy pogadamy.

    • Po ludzku tak, po Bosku nieco inaczej. Warunkiem przebaczenia nie może być zadośćuczynienie (Bo jakaż wtedy twoja zasługa przed Bogiem?).
      Inna rzecz, że po krzywdzie i przebaczeniu powinno się pojawić zadośćuczynienie. No ale na to biskupi niemieccy akurat wpływu nie mają i nie mieli. To nie oni rozdają w Niemczech pieniądze.

      Ponadto Kościół jest jeden. Ani polski ani niemiecki jeno Chrystusowy. Nie Kościół rozpętał tę wojnę, a jego członkowie nieopatrznie uwikłani w zło z niej wynikłe winni sobie nawzajem wybaczać, bezinteresownie.

      • Myślę, że drugie dno sprawy tego morderstwa (jeśli dobrze doczytałem) polega na tym, że ksiądz Kalis nie zrozumiał istoty przegranej wojny z Sowietami. „Zwycięzca bierze wszystko”. Żołnierz mógł wziąć wszystko, zażądał tylko butów na poranione i odmrożone nogi. Wobec odmowy wziął je siłą i przy okazji życie. Wszak był zwycięzcą pojmującym odmiennie pojęcie „pobieda” i na przestrogę mieszkańcom pozostawił nazwę Pobiedna. Żołnierze ze wschodu mieli i maja inny system wartości, o czym lepiej pamiętać – nie wspominając tych co są na dalekim wschodzie.

      • Też chciałbym rozpatrywać te problemy w sferze wiary. I tu zagadnienia byłyby czyste i klarowne. Zero-jedynkowe. Jednak tak nie jest. I wiara niestety wiele tu nie zdziała ( owszem w skali małych społeczności, czego życzę sobie i wszystkim). I tu niestety muszę to powiedzieć; to POLITYKA. I tyle. A biskupi polscy, czy niemieccy…To też ;polityka.Smutne, ale prawdziwe. A na koniec: niech zapłacą kontrybucyję, to pogadamy :).

        • Kontrybucja już wzięta, tylko nie przez nas. Nam cywilizowany świat którego wartości mamy przestrzegać przyznał 1%

  2. Tak sobie myślę, że Kościół Niemiecki nie miałby nic przeciw zadośćuczynieniu.
    Co do przyczyn śmierci ks. Kalisa to są przynajmniej dwie rozbieżne wersje. Całkowitej prawdy nie poznamy nigdy, ale też bym się jej nie doszukiwał. Został zastrzelony bezbronny duchowny, który pozostał przy swoich wiernych do końca – i tyle. Nie musi to być wcale historia heroiczna.

    Zaś co do tych żołnierzy ze wschodu. Tutaj zwróciłbym uwagę niejako przy okazji na temat szeroko lansowanych relacji o masowych morderstwach jakich mieli dopuszczać się Sowieci na terenie Lubania. Do takich opowieści podchodziłbym bardzo ostrożnie. Z kilku powodów:

    1. O takowe z reguły oskarżane były jednostki tyłowe, złożone z różnych migaczy, politruków, enkawudzistów, leserów, rekonwalescentów którzy mieli dużo czasu na hulanki i rozboje. Lubań przez 3 tygodnie był miastem frontowym, gdzie takowej hołoty raczej nie było. Dominował żołnierz liniowy, który nie miał na to czasu.
    2. Ludność Lubania została ewakuowana. Pozostały osoby na własną odpowiedzialność i w wielu przypadkach mogły ponieść tego konsekwencje. Cywile na froncie zawsze mogą paść ofiarą podejrzeń np. o szpiegostwo. Zastanawiają mnie te oficerskie buty księdza Kalisa, ale oczywiście to kolejne domysły, które przecież i tak nie negują niewinnej śmierci duchownego.
    3. Wiele przypadków to również po prostu ofiary walk, zawaleń budynków itp.
    4. Gwałty owszem też się zdarzały. Sowiecki żołnierz pozbawiony zapewne bromu w posiłku, rozwścieczony ponad 2 tygodniowymi walkami o kilkunastotysięczną pipidówę, gdy dużo większe miasta padały po kilku dniach, brał odwet. Z kolei dziwi fakt, iż w mieście pozostały np. młode dziewczęta.
    5. Co do wspomnianego domu starców, gdzie zginął ks. Kalis. Spora część pensjonariuszy mogła po prostu wskutek traumy i przeżyć “zejść” w sposób naturalny.
    6. Mówi się o łącznej liczbie ok. 100 osób cywilnych jakie zginęły w Lubaniu. Jak na Lubań i prawie 3 tygodnie bombardowań to dużo? – bez przesady.
    7. Argument ostatni. 8 marca Goebbels w Lubaniu i kronika Wochenschau. A tam pokazane zwłoki 1-2 może 3 osób. Gdzie reszta?

    Nie bronię “wyzwoleńczej” Armii Czerwonej, ale analizując niektóre wspomnienia Niemców z Lubania można poczytać o dziwo o przypadkach ludzkich zachowań żołnierzy sowieckich. Więc generalizować nie wolno.

    • Trudno jest mi się odnieść do faktów – nie śmiałbym polemizować z autorytetem (to nie sarkazm!). Niemniej pozwolę sobie się nie zgodzić przynajmniej z konkluzją: “generalizować nie wolno”. A ja powiem: doszukiwać się “piękna” w postawach żołnierzy czy to sowieckich, czy to niemieckich NIE WOLNO. Jednostkowe przypadki ludzkich odruchów niczego nie załatwiają. No bo jak to się dzieje, że z pojedynczym Rosjaninem z chęcią napijemy się wódki, pośpiewamy, potańczymy, popadniemy nawet w melancholię i jest super. Ale już kontakt z plutonem Rosjan może nie być tak różowy. Temat rzeka….Ale sednem tej publikacji i tego wydarzenia jest dla mnie to, o czym już wspominałem nie raz: zostaliśmy wyrwani z korzeniami z naszych ziem na wschodzie. A tutaj dopiero budujemy nasze przywiązanie (w takim rozumieniu jak nasi rodacy mieszkając w “starej” Polsce) i więzi. A póki co wynajdujemy nie swoich bohaterów, nie swoich męczenników, nie swoich poetów, pisarzy itd. itp. I to jest tragedia mieszkańców ziem tzw. Odzyskanych…

      • Trudno się z panem nie zgodzić, większość z nas ma ten problem jak widzę. Jedyną pociechą będzie to, że ci nie “nasi” bohaterowie będą prawdziwymi humanistami czy po prostu uczciwymi ludźmi stawiającymi ogólnoludzkie dobro ponad chore, zbrodnicze i przemijające ideologie. Zarówno wśród Niemców jak i Rosjan wbrew pozorom było takich osób sporo. Inna rzecz, że pewnie nie zawsze “zachowali się jak trzeba”.

  3. A ja miałem do czynienia z brygadą Rosjan na manewrach we Władywostku w 1971 roku, piliśmy, śpiewaliśmy i płakaliśmy wspominając braterstwo broni. Karmiliśmy ich, bo my mieliśmy mówiąc nowomową młodych Polaków “wypasione jedzenie”, a oni codziennie tylko kaszę z cebulą. I wiecie co wam powiem – napiłbym się z nimi i zaśpiewał jeszcze ze sto razy, nawet teraz. To mądrzy i fajni ludzie. Takie kmioty jak Amerykanie to nawet ruskim do pięt nie sięgają. A w wojsku jak to w wojsku, są ludzie i zwierzęta. Niemek i Polek nie gwałcili normalni żołnierze rosyjscy tylko zwierzęta. A z drugiej strony to co Niemcy zrobili w Związku Radzieckim – to nie było zezwierzęcenie?

    • “Braterstwo broni”. A które? Te z 1939r.? Czy te z 1940r., z kwietnia? Nic tylko pogratulować szczęścia, że “pijąc, śpiewając…” nie miał Pan do czynienia z tymi od strzelania w tył głowy. A propos; to jak to jest, że w większości żołnierzami są ludzie, z którymi “się pije”, a jednak nie są w stanie powstrzymać “tej garstki” zwierząt mordujących, gwałcących i grabiących. A tak w ogóle ; proszę się nie rozmarzać o Władywostoku ’71. Nie o to chodzi w tym artykule.

  4. Witam.Jestem inicjatorem całego tego przedsięwzięcia.Naturalnie ks. Kalis zginął w ciągu dziesięciu dni w czasie których Sowieci zajmowali Dom Starców w Uniegoszczy. Istnieją trzy relacje źródłowe.1)J.Kaps,Vom Sterben schlesischer Priester,rok wydania 1950, 2)G.Kluge, Schlesische Fragmente 1975-tu mamy ustną relację niejakiej p.Klamt,parafianki z Uniegoszczy, która była świadkiem naocznym tamtych zdarzeń-jej wersję spisał ks.Kluge i 3)Der Schicksal der Schlesischen Frauenkloester autor T.Mengel. On zebrał te informacje na podstawie wywiadu z 21.04.1980,który znalazł swoją pisemną wersję w kronice klasztornej. Mamy do czynienia z dwiema wersjami. Dwóch autorów (Kluge i Kaps) mówi o tym, że Kalis został zastrzelony bez wyraźnego powodu. Z kolei Mengel przytacza brak zgody na zdjęcie butów na rozkaz oficera Sowieckiego. Jego relacja powstała na bazie rozmowy z wiekową siostrą zakonną 35 lat po tamtych wydarzeniach. Jak było,nie można chyba stwierdzić do końca. O męczeństwie czy heroiczności cnót raczej bym nie mówił. Jednak sam fakt, że nie porzucił ludzi starszych i schorowanych oraz bronił kobiety przed aktami przemocy znaczy już wiele.W całej tej sprawie spychamy na margines drugiego księdza, emerytowanego duszpasterza Bruno Glasnecka, który mieszkał w Domu Starców przynajmniej od 1939 roku. Glasneck aktywnie bronił kobiet.Jest taki opis, który mówi wręcz o bohaterskim wyjęciu w akcie desperacji krucyfiksu i zwróceniem go w stronę jednego z Sowietów, wspomina się również o biciu go w twarz.

    ,,Rosjanie rozstrzelali ks. Ericha Kalisa w korytarzu budynku. Ks. Glasneck udzielił mu generalnej absolucji. Dwa dni później Dom Starców został oswobodzony przez oddziały niemieckie. Ks. Glasneck przybył następnie do Lubomierza jednak nie mógł tam pozostać zbyt długo. Zdecydował się udać na zachód, aż do Bawarii. Przybył do Obernzell 7 marca wraz z siostrą Gerardą, która się nim opiekowała. Ponieważ 3 marca przywędrowało tam 25 uciekinierów z Uniegoszczy i Lubania, a 5 marca przybył ks. Edmund Piekorz z siostrami Magdalenkami nie było możliwości, by ks. Glasneck pozostał na dłużej w klasztorze. Podjęto wówczas konsultację z przełożoną pobliskiego szpitala, która mogła przyjąć go do siebie jako rezydenta do odprawiania Mszy św. dla chorych. Tam więc otrzymał miejsce dla siebie i tam też przebywał aż do swojej śmierci. Czuł się wówczas dość dobrze, miał również znajomych, którzy często go odwiedzali. Każdego dnia przychodził w odwiedziny do klasztoru, by spotkać się z jego domownikami. Jego nerwy były jednak mocno zszargane i stopniowo coraz bardziej zawodziły. Wmawiał sobie, że jest winien całej tej nędzy i czekał ciągle na wyimaginowane aresztowanie. Od początków lipca nie odprawiał już Eucharystii argumentując to swoją niegodnością, nie miał także pragnienia przyjmowania komunii św. z powodu swoich obsesji. Z czasem przestał wychodzić na zewnątrz. Na początku sierpnia zaprzestał przyjmowania pokarmów. Lekarz wyjaśnił, że jego serce jest bardzo słabe i że to wszystko jest następstwem ciężkich przeżyć i strapień. Wieczorem 9 sierpnia 1945 roku poprosił o przybycie księdza z ostatnią posługą. Nie był obłożnie chory, był w dobrej fizycznie kondycji, jednak ogromnie cierpiał na duchu. Odszedł dość szybko i niespodziewanie w dzień wspomnienia św. Wawrzyńca, 10 sierpnia 1945 roku. Pochowano go na cmentarzu przy klasztorze sióstr w Obernzell (Bawaria)”

    • Godne podziwu. Ale może sięgnijmy głębiej w historię. Może ów ksiądz ( z całym szacunkiem) grzmiał z ambony w 1939r. gdy dowiedział się o agresji III Rzeszy na Polskę? Może wsławił się w jakieś działania humanitarne w trakcie, kiedy jego rodacy mordowali mieszkańców Europy i nie tylko? Czy też pozostał tylko ten epizod z obrony własnych butów przed dziczą sowiecką i to wystarczy by podkreślić uroczystością kościelną niemieckość ziem tzw. odzyskanych?
      Jeszcze raz podkreślę: jest to nasza tragedia , że w tej sferze, gdzie w “starej” Polsce czci się Powstańców Styczniowych, uczestników wojny z bolszewikami itd. itp. u nas wieje grozą pustki… Strasznej pustki…

  5. Mamy rzeczowe informacje o tym,że był prześladowany przez system nazistowski.Drogi Panie, żyjemy na Dolnym Śląsku w takim a nie innym miejscu o specyficznej historii.Jako Polacy jesteśmy tu od roku 1945. Nie jest naszą winą, że nie czcimy miejsc związanych z Powstaniem Styczniowym czy Listopadowym czy chociaż wspomnianych przez Pana uczestników wojny z bolszewikami. Nikt tu nie gloryfikuje Niemców ani nie podkreśla niemieckości tych Ziem. Nie trzeba przecież tego robić wystarczy popatrzeć na dawne dzieje,by stwierdzić, że Niemcy pojawili się na Dolnym Śląsku już w wieku XIII jako osadnicy. Nie pomijamy jednakże Słowiańskich korzeni tych ziem czy obecności tu Słowian. Ks. Kalis jest pewnym symbolem tego co zdarzyło się w roku 1945. Wojna jest dramatem mas, ale i jednostek. Sytuacja Kościoła na Dolnym Śląsku nie była łatwa. Wiemy o inwigilowaniu i prześladowaniu duchownych za czasów III Rzeszy, o wysyłaniu ich do obozów koncentracyjnych o wytaczaniu procesów o rzekome defraudacje finansowe czy nadużycia moralne. Taki proces miał miejsce wobec ks.Karla Heisiga-proboszcza parafii św.Trójcy w Lubaniu. Hitler dążył do całkowitej rozprawy z Kościołem katolickim w Niemczech,uważał nazizm za religię. W latach 1945-1949 81 duchownych Rosjanie zamordowali w różnych okolicznościach. Zwracam tu uwagę na to, że zostali oni pozbawieni życia jako księża katoliccy, nie tylko zaś jako Niemcy. Nikt nie mówi, że nie było księży współpracujących z nazistami i całym systemem. Jednak byli tacy,którzy mu się sprzeciwiali i stawali przed dylematami. Jest książka Kościół katolicki w Niemczech za czasów Hitlera. Aż nadto tam przykładów prześladowań księży przez reżim i symbolem takich postaw jest ks. Kalis.

    • Wydałem dla ojca Pawła Kukiza cztery tomy książki pt. „Madonny Kresowe” w których śledził losy obrazów przywiezionych przez naszych wypędzonych z ich parafii za Bugiem. Miło by było zobaczyć tablice na poniemieckich kościołach skąd i dlaczego wzięli się nowi parafianie. Pan to wie, ja to wiem, ale przyjezdni i turyści tego nie wiedzą i jak tak dalej pójdzie to się nie dowiedzą, bo ci co wiedzą zajmują się czym innym…

    • Z całym szacunkiem dla pana zaangażowania i pasji historycznej, ale najwyraźniej nie zrozumiał pan intencji jakie przyświecają moim wywodom, więc spytam wprost: jakaż ponadprzeciętność byłą owego księdza, żeby wyprawiać takie zamieszanie wokół jego osoby??? Może znajdzie pan np. piekarza z Lubania lub okolic, który został zamordowany, bo….”coś tam”. Zostało też trochę oryginalnych “poniemieckich” domów, więc może przynajmniej na części z nich z pompą zawieśmy tablice upamiętniające jakiegoś mieszkańca, który….”coś tam”?? Myślę , że jasno się wyraziłem, że rozumiem charakter Dolnego Śląska (który jest zresztą moją małą ojczyzną i nie zamieniłbym go na inny region), ale to nie powód, by szukać okazji na podkreślanie i UTRWALANIE tablicami, pomnikami, czy w inny sposób obecności tu dawnych gospodarzy. Tak jak sam pan napisał; nie my jesteśmy temu winni, że teraz to MY tutaj jesteśmy gospodarzami. A doszukiwanie się słowiańskich korzeni tych ziem, to po prostu żenująca próba tłumaczenia się przed samym sobą i nie ma najmniejszego sensu. Pozdrawiam

      • Ksiądz ten był prześladowany przez władze reżimu hitlerowskiego, zginął jako osoba, która broniła ludzi chorych i starców przed agresją sowieckich żołnierzy. Człowiek ten bronił wartości ogólnoludzkich i godności własnej wiary. Nie uciekł, nie zdezerterował, ale pozostał na posterunku wraz z nieliczną garstką tych najmniejszych i najsłabszych. Czy to mało?

  6. Takie tablice jak najbardziej na niektórych poniemieckich kościołach istnieją. Już niebawem rozpoczną się pierwsze czynności w sprawie procesu beatyfikacyjnego ks.Antoniego Dujlovica (związany z Ocicami), a chór Echo Bukowiny co chwilę świadczy o swoim pochodzeniu (powstała choćby i książka o korzeniach).W swojej książce o Uniegoszczy pt.Uniegoszcz-dziedzictwo przeszłości poświęciłem Bukowińczykom dość sporo miejsca. Nie wykluczam, że taka tablica np.u nas powstanie.

  7. Tak sobie myślę, że nową, polską historię Lubania już piszemy. Szkoda że dopiero od kilkunastu lat – bo przez minione 50 siermiężny PRL niczego pozytywnego w mieście nie zbudował i nie pozostawił. Zachwycam się pięknymi, pozostawionymi przez Niemców kamienicami i podziwiam fabryki Lubania na przedwojennych fotografiach.

    Ale od jakiegoś czasu zachwycam się również nową zabudową miasta realizowaną za sprawą polskich przedsiębiorców i developerów.
    Na wszystko potrzeba czasu. Pojawią się wreszcie i w pełni polskie fabryki na miarę naszych oczekiwań, a nie obce manufaktury eksploatujące tubylców za głodowe pensje. Pojawią się i polscy bohaterowie tych ziem.

    Przenoszenie na siłę reliktów i historii zza Buga – chyba nie tędy droga. Historia kresów to tragizm i krew. Nigdy więcej tamtych ziem, tamtych wojen, tamtych sąsiadów. Jeden z najlepszych polskich publicystów historycznych, Paweł Jasienica uważał, że polityka Jagiellonów choć wywindowała Polskę na szczyty, to równocześnie uwikłała nas w konflikty na wschodzie, których nie mogliśmy zakończyć zwycięsko. Sięgajmy po Łużyce, nie po Wołyń.

    • Jest taka inicjatywa na Dolnym Śląsku pod nazwa „Ocal mogiłę pradziada od zapomnienia” tych co zapomnieć nie chcą. Corocznie jadą porządkować groby rodzinne od strasznego zaniedbania. Przy okazji jadąc tam za Bug, zabierają ze sobą cały samochód polskich książek. Przywożą niesłychane wspomnienia.

    • I tak i nie. Jeśli w kimś choć trochę gra nutka historyka, to trudno nie przyznać piękna i ładu architektonicznego przedwojennej zabudowie, a więc niemieckiej. A z drugiej strony można zacytować wypowiedź z filmu “Królestwo Niebieskie”; miasta nie tworzą mury, ale ludzie. I kultywowanie pamięci tradycji, kultury zwyczajów etc. tych, którzy trafili tu zza Buga nie traktujmy jako umartwianie się i szloch nad tym co było, a już nie wróci. Nie wróci, bo takie są realia obecnego świata. Koniec kropka. Ale to nie może oznaczać “wyparcia”. Polityka “jagiellońska”, czy też “giedroyć-owska “, to temat do długiej dyskusji. Natomiast tego typu wydarzenie, jak opisane w tym materiale (jeśli zostało zainicjowane i wykonane z czystych pobudek poznawczo-historycznych, a o takich nie wątpię) ma dla mnie wymiar pełzającej regermanizacji, która w zasadzie nie jest już skrywana, jeśli chodzi o założenia długoplanowej polityki Niemiec w stosunku do utraconych przez nich ziem na wschodzie. Kasy na to nie żałują, bo wiedzą, że warto… Na zjednoczenie też czekali cierpliwie…Pozdrawiam.

  8. Tabliczki informacyjne przy zabytkach Lubania czym są jak nie mówieniem o dawnym Lubaniu i jego mieszkańcach? Książki, które powstają na temat Lubania i okolic czym są jak nie mówieniem o niemieckich mieszkańcach i wytworach ich rąk? A słowiańskie korzenie tychże ziem to nic innego jak fakty Szanowny Panie i nie jest to próbą tłumaczenia się przed samym sobą-proszę poczytać na temat okresu osadnictwa słowiańskiego przed wiekiem XIII. A tak w ogóle to czemu nie ma Pan odwagi by pisać pod konkretnymi personaliami tylko chowa się Pan za pseudonimem?