Uciekła przed wojną w Syrii. Kobieta mieszka w Lubaniu.
Pomoc dla Polaków z Syrii przyszła z Ukrainy
Ostatnio przyszła do mnie kobieta, która uciekła z Syrii z synami. Mieszka w Lubaniu. Jest Polką, która wyszła za mąż za Syryjczyka. Mąż jest wykładowcą na uczelni, a ona pełniła rolę lidera Polonii i uczyła dzieci języka polskiego. Wszystko było w porządku. Czterech synów – dwóch się doktoryzuje, jeden kończy studia, a najmłodszy liceum. Mieli stabilną sytuację finansową. Na zdjęciach widać piękny dom, nowy samochód i uśmiechy na twarzach. Wszystko się zmieniło w chwili wejścia działań wojennych na teren miasta, w którym mieszkali. Odgłos bombardowania, ostrzeliwania i życie nabrało innego wymiaru. Lęku i niepewności. Woda dostępna przez dwie godziny dziennie, podobnie energia. Wskutek tego wzrost epidemii. Wiadomość, że zbombardowano uczelnię, gdzie wykładał mąż, i ulga, że nie to skrzydło. Uzbrojone wojska to widok codzienny. Moja rozmówczyni opowiada, jak zebrała Polki i zaczęła starać się o powrót do kraju. Od drzwi do drzwi. Cisza, żadnej pomocy. Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie zrobiło nic. Nawet nie zainteresowało się, ilu Polaków jest na terenie działań wojennych i czy w ogóle tam są.
Ukraina wysłała samolot po swoich obywateli. Kiedy dowiadziała się, że Polacy potrzebują pomocy, przekazała, żeby sporządzić listę. Na niej mogły znaleźć się jedynie kobiety z dziećmi. Ci, co nie mieli paszportów, dostali informację, że na tle powieszonego prześcieradła mają wykonać zdjęcia i przesłać na adres placówki ukraińskiej. Bieganie i szukanie, kto ma zachowane łącze. Wszyscy na telefonach, a działał tylko jeden, bo utrzymał zasięg. Do walizek 20 kg i powrót do Polski.
Na Okęciu przywitanie licznymi kamerami. Pytania o oderwane rączki, krew i dramaty. Kiedy nikt o tym nie mówi, pada pytanie, gdzie będziecie mieszkać. No u rodziny, przyjaciół albo nie wiadomo gdzie. I koniec. Żadnego zainteresowania i pomocy. Chyba, że ktoś uważa, że przekazanie używanych ubrań jest pomocą. Pomimo że posiadają oni podwójne obywatelstwo i opuścili Syrię wskutek toczącej się tam okrutnej wojny, to nie nadano im statusu uchodźcy. Potraktowano jak turystów. Zostali sami. Bez środków do życia, bez dachu nad głową. Bez żadnego wsparcia. Na lotnisku nie czekał na nich nawet psycholog.
Kobieta kończy rozmowę ze łzami. Po co mi paszport polski. Gdybym go schowała, gdybym się nie przyznawała do Polski, to jako Syryjka miałabym pomoc wszędzie w Europie. A mi się patriotyzm zamarzył. Nauczanie polskości w arabskim kraju. Dziś słyszy, że sama sobie jest winna, bo jej się Araba zachciało. Urodziła i wychowała czterech synów i wszyscy mówią pięknie po polsku. Uczą się w polskich szkołach. Po co?
Panie Ministrze Sikorski, niech Pan odpowie na te pytania? To Pan za to odpowiada. Proszę też podziękować Ukrainie za pomoc uchodźcom wojennym, którym nie nadano żadnych praw wynikających z Konwencji Genewskiej.
Ewa Gutek
Zapytanie poselskie w złożone w opisanej sprawie przez posła Arkadiusza Mularczyka