Jak w niemieckich domach Dolnego Śląska świętowano Boże Narodzenie
Przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia w domach niemieckich mieszkańców tych terenów, rozpoczynały się już z pierwszym dniem adwentu. Każdej niedzieli zapalana była jedna świeca w wieńcu adwentowym, tak aby przed samą wigilią płonęły wszystkie cztery. To wówczas gospodynie zaczynały myśleć o tym, jak należy wyszykować dom, jakie potrawy pojawią się na stole, a także kto weźmie udział w uroczystych, rodzinnych spotkaniach bożonarodzeniowych.
Był to okres oczekiwania na jedno z najważniejszych wydarzeń w chrześcijańskim świecie. Myślano już także o przystrajaniu bożonarodzeniowego drzewka świerkowego, bowiem świerk, według
jednej z niemieckich legend, miał pojawić się na świecie wraz z narodzinami Jezusa. Od tego czasu stał się on symbolem życia i nadziei. W wigilijnej, niemieckiej tradycji, nie mogło też zabraknąć pod choinką szopki zwanej Krippe, ze wszystkimi biblijnymi postaciami. Szopki często były prawdziwymi dziełami sztuki. Nie ma tu mowy o wyciętych z kartonu postaciach. Nierzadko cały zestaw figurek kosztował fortunę i przechodzi z pokolenia na pokolenie.
Należy przyznać, że gdyby nie ewangelicy, na całym świecie nie ozdabiałoby się dziś choinek. Pierwsze wzmianki o ozdabianiu choinek, znajdziemy w XVI-wiecznych „Mowach stołowych” wygłaszanych przez Marcina Lutra podczas domowych dysput z przyjaciółmi. Luter mówił o
drzewkach, na których wieszane były owoce i gałązkach oplatanych ozdobnym łańcuchem. Był to symbol rajskiego drzewa, na którym pojawił się wąż kusiciel. Na choince zapalano też świece, co odczytywane było jako symbol światłości, która pokona mrok. Czubek drzewka był zaś wieńczony gwiazdką symbolizującą Gwiazdę Betlejemską, która prowadziła Mędrców ze Wschodu do miejsca narodzin Jezusa.
Heiligabend – wigilia, była tym punktem Świąt Bożego Narodzenia, który różni się od tego celebrowanego w Polsce. Jako że Jezus, według tradycji urodził się 25 grudnia, wigilia nie była specjalnie celebrowana, a przede wszystkim nie była postna. Słowo wigilia pochodzi od łacińskiego słowa vigilia. Oznacza ono czuwanie lub nocną straż. Taka właśnie była wigilia w Niemczech. 24 grudnia ludzie pełnili straż w swoich domach, czekając na przyjście zbawiciela w dniu 25 grudnia. Co za tym idzie, pierwsza gwiazdka na niebie wcale nie zwiastowała narodzin Jezusa. Czy zatem my popełnialiśmy błąd, świętując narodziny Jezusa przy wigilijnym stole? Oczywiście, że nie. To tylko inna tradycja i różne ceremonie. Wiemy przecież, że tak naprawdę Jezus nawet nie urodził się zimą.
Stół wigilijny w ówczesnych Niemczech (ale również i współcześnie) nie był tak wystawny, jak ten w Polsce. Nie ma tu 12 potraw, nie ma dodatkowego talerzyka dla zbłąkanego wędrowca, no i nikt nie dzieli się opłatkiem. Te tradycje należą tylko i wyłącznie do nas Polaków. Jednym z niemieckich, wigilijnych zwyczajów było chowanie pod talerzykiem drobnej monety, która noszona przez obdarowanego w portfelu, miała mu przynieść dostatek w kolejnym roku.
Wieczerza wigilijna była dużo skromniejsza niż nasza lecz i jak wspomniałem wcześniej nie była postna. Na olszyńskich stołach królowały sałatki ziemniaczane, kiełbasa, dania rybne i ciasto. Staroniemieckie tradycje mówiły o 9 potrawach, ale najczęściej było ich zaledwie kilka. Często kończyło się na sałatce ziemniaczanej i kiełbasie albo parówkach. Na ten wieczór czekały z utęsknieniem dzieci. Dostawały zgodę na jedzenie przygotowanych wcześniej słodyczy. Były to przeważnie suszone owoce, karmel i czekolada. Czekały też na prezenty, z tym że znajdowały się one nie jak u nas pod choinką, ale na głównym stole, zanim podano kolację. Zanim jednak domownicy otworzyli prezenty, zbierali się w głównym pomieszczeniu (pokoju, salonie, izbie), by przeczytać którąś z wigilijnych opowieści o narodzeniu Jezusa. Jednym ze zwyczajów było wieszanie na choince ogórka. Dziecko które pierwsze go odnalazło, dostało dodatkową porcję słodyczy.
Weihnachten – 25 grudnia następowało apogeum Świąt Bożego Narodzenia i tak jest w Niemczech do dzisiaj. Dotyczy to samych obchodów, jak i tego co pojawiło się na stołach. Świąteczny obiad był bardzo bogaty i
wykwintny. Niemcy, jako pragmatycy wybierali dania, które szczególnie lubili, nie opierając się specjalnie na tradycjach. Nikogo więc nie dziwi fakt, że w święta podaje się ich ulubioną kiełbasę, pieczone lub duszone mięso i piwo, a także grzane wino.
Gdy u nas wciąż opychamy się sałatką i bigosem, które zostały z wigilii, mieszkańcy Olszyny pałaszowali gęsi, kaczki i indyki podawane z ziemniakami i kapustą z grochem. Szczególnie lubiana była gęsina. Jedzono ją w co drugim domu. Jak już wspomniałem gęsi i inne mięsa podawane były z ziemniakami i gęstym ciemnym sosem. Ptaki często faszerowano jabłkami, kasztanami, owocami czy też innym mięsem.
W drugi dzień świąt, gdy my dzisiaj lenimy się, oglądając TV i dojadamy świąteczne smakołyki, Niemcy spędzali czas poza domem. Spacerowali, spotykali się w licznych restauracjach, szynkach i piwiarniach. Do utrwalonej tradycji należał m.in. zakładowy kulig organizowany dla pracowników fabryki mebli w Olszynie, który prowadził właściciel firmy Robert Ruscheweyh (vide załączona poniżej pocztówka). Wszystkie tradycje i świąteczne obrzędy są bardzo ciekawe i przyjemne, jednak to przede wszystkim była okazja do tego, by spotkać się z rodziną i wszystkimi tymi, których lubimy i kochamy. Najpopularniejszym ciastem bożonarodzeniowym w Niemczech była i jest do dzisiaj strucla – niem. Weihnachtsstolle. Jest to ciasto drożdżowe z bakaliami.
Podczas Świąt Bożego Narodzenia niemieckie domy odwiedzał Święty Mikołaj i co ważne, robił to dwukrotnie, podobnie jak u nas. Na pierwszą wizytę Mikołaja dzieci czekały 6 grudnia. Wydarzenie to nazywane jest Nikolaustag. Mikołaj zakradał się nocą do domów grzecznych dzieci i wypychał ich buty słodyczami. Do niegrzecznych wysyłał swojego czeladnika o imieniu Knecht Ruprecht, który zostawiał w butach rózgi. Zwyczaj ten opiera się na legendzie o świętym Mikołaju (Sankt Nikolaus), który żył w czwartym wieku w Turcji i był człowiekiem bardzo majętnym i szczodrym. Z czasem wszystko co posiadał, rozdał dzieciom i biednym.
Ewangelicy szli do kościoła przed świtem w Boże Narodzenie, by uczcić nowonarodzonego w żłóbku Zbawiciela. Więc w wigilię zazwyczaj odprawiano tylko wieczorne nabożeństwo, często połączone z występem bożonarodzeniowym dzieci. W kościele stała choinka. Najważniejsze jednak dla ewangelików było Słowo Boże, odczytywane bardzo uroczyście. Czytano zarówno Ewangelię Łukasza jak i Ewangelię Jana. W świątyni nie wystawiano szopki betlejemskiej. W pierwszy i drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia odprawiane były nabożeństwa przypominające o tym najważniejszym dla całego świata wydarzeniu, jakim jest przyjście Jezusa w ciele.
Więc jak Państwo widzicie nas Polaków i Niemców wiele różni w kwestii obchodów Świąt Bożego Narodzenia, choć pewne podobieństwa są tożsame zarówno dla nich jak i dla nas.
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia, życzę Państwu Pokoju Chrystusowego, zdrowia i Błogosławieństwa Bożego, a nadchodzący nowy rok 2024 niech przyniesie Wam jak najwięcej Łask Bożych.
Zbigniew Madurowicz
Dzieci w Boże Narodzenie, przed snem żegnają się z przepięknie przyozdobioną choinką (źródło foto: domena publiczna)
Stół bożonarodzeniowy (źródło foto foto: domena publiczna)
Święta Bożego Narodzenia w jednym z olszyńskich domów. Zdjęcie wykonano w późnych latach 30-tych XX wieku (zbiory własne Z. Madurowicza)
Świąteczny kulig pracowników Zakładów Meblarskich Ruscheweyh w Olszynie (powojenne OFM). Pocztówka pochodzi z początków XX wieku (zbiory własne Z. Madurowicza)
Data publikacji 25.12.2023 r.