Historii podlubańskich kopalń ciąg dalszy
Wrześniowy numer miesięcznika „Odkrywca” przynosi kolejną, drugą część interesującego artykułu Janusza Skowrońskiego i Andrzeja Kuźniara, dwójki lubańskich regionalistów pt. Brunatny skarb – „nowa Ameryka” na Łużycach. Autorzy opisują m.in., co działo się w kopalniach podczas wojny i w jaki sposób następowało przejmowanie kopalń przez Polaków. Czytamy m.in.:
Od grudnia 1942 odnotowano pobyt 17 francuskich a od stycznia 1943 – radzieckich jeńców wojennych (bez podania liczby). Te znane są z późniejszych relacji – 15 Rosjan (VII 1944), 11 – 25.01.1945. Ostatni niemiecki dyrektor kopalni Felix Hundt podawał, że w 15 lutego 1945 zmusił do pozostania na kopalni aż 65 radzieckich jeńców wojennych, będących marszem w drodze. Liczyły się każde ręce do pracy. Jednak dwa dni później, 17 lutego kopalnia stanęła. Wówczas trwały już gwałtowne i wielodniowe walki o pobliski Lubań, skutkujące odparciem wojsk radzieckich. W kopalni zabrakło prądu. To oznaczało jedno – tego dnia stanęły pompy i kopalnię „Glückauf” zaczęła zalewać woda.
Tydzień później w zarębiańskiej brykietowni wybuchł pożar. Fabryka brykietu: płonie hałda węgla, pożar spowodowany przez ostrzał nieprzyjaciela – raportował dyrektor Hundt. – Brak prądu, brak pomp, brak możliwości ugaszenia. Czynności gaśnicze podjęto dopiero 9.3.45. Spaliło się wiele taśm gumowych i silników. Dwudziestu ludzi z Volkssturmu użyto w tej operacji. W samej kopalni od 9.03. nastąpił montaż pomp do odpompowania tego błota. Od 12.03. mieliśmy znów a od 24.03. mogliśmy rozpocząć wypompowywanie wody na kopalni. Do 31.03. stan wody w zalanej kopalni obniżył się jedynie o około 10 m. Szacuje się, że potrwa to jeszcze około 3 miesiące. Brak właściwych pomp do odwodnienia kopalni.
Co ciekawe, dopiero 4 kwietnia 1945 roku, gestapo w pobliskim Görlitz przeprowadziło szczegółowe dochodzenie, czy brak prądu, który w konsekwencji doprowadził do częściowego zalania kopalni, nie był efektem sabotażu kogoś z miejscowych. Choć przesłuchano wiele osób, winnych nie znaleziono. Jeszcze 20 kwietnia Ortsgruppenleiter Lichtenau zawiadamiał urząd górniczy w Görlitz, że przeprowadzona inspekcja wykazała niemal całkowite opuszczenie brykietowni przez oddziały wojskowe a na miejscu pozostało jedynie dowództwo oraz… amunicja. Poprosiłem jednostkę by zatroszczyła się o bezzwłoczne odtransportowanie – raportował gruppenleiter.
Uratowana kopalnia i brykietownia mogły być eksploatowane niemal niezwłocznie po zakończeniu działań wojennych. Na miejscu pozostali niemieccy górnicy i częściowo niemiecki dozór.
Trzecia, ostatnia część artykułu już niebawem, w numerze październikowym. Autorzy zapowiadają, że doprowadzą historię kopalni do końca (1958) oraz zajmą się ich spadkobiercą, tj. kopalnią „Kaławsk” w Zielonce. Spróbują odpowiedzieć na pytanie, jak doszło do najtragiczniejszej katastrofy w dziejach polskiego górnictwa węgla brunatnego, która w 1970 roku pochłonęła 5 ofiar.
Czytelników zachęcamy do lektury wrześniowego numeru Odkrywcy.
Na zdjęciu: polscy górnicy na tle cechowni kopalni „Lubań” (niem. „Glückauf”) w Siekierczynie
O pierwszej części artykułu przeczytasz tutaj
Redakcja