Życie z pasją. Lubańsko – olszyńska, kulinarna dusza Dominika Radzika
W dzisiejszej odsłonie cyklu pod nazwą „Kulinarna Olszyna”, z ogromną przyjemnością pragnę przedstawić Wam Drodzy Czytelnicy, sylwetkę mojego męża Dominika Radzika – Lubaniania i Olszynianina w jednej osobie, który z duszą, od wielu, wielu lat przyrządza posiłki rodzinie przyjaciołom i znajomym. Ciekawostką jest fakt że mimo, iż Dominik jest zawodowym kucharzem i posiada tytuł Technika usług gastronomicznych, to nigdy nie pracował w swoim rodzimym zawodzie. Dominik prowadzi własną firmę budowlano – inastalatorską, ale to właśnie w kuchni czuje się jak przysłowiowa ,,Ryba w wodzie”.
– Wszystko, co gotuję pochodzi z duszy. Przepisy, według których przyrządzam posiłki często znajduję w Internecie, lub są z zasłyszenia. Wiele razy je zmieniam i modyfikuję. Ważne jest dla mnie to, by innym smakowało. Staram się tak, by zawsze oprócz pełnego żołądka była również zadowolona dusza tych których karmię – zaczyna swoją opowieść Dominik. – Uwielbiam robić pierogi ruskie. To nasz rodzinny rytuał. Często spotykamy się z bliskimi, by wspólnie je lepić, a potem spożywać przy jednym stole. Muszę dodać, że ilości produkowanych przez nas pierogów są niemal hurtowe – wyznaje kucharz. – Kolejne ukochane potrawy mojej rodziny i znajomych to ryba po grecku, sos grzybowy i czerwony barszcz.
Jak podkreśla Dominik, jest jeszcze jedna potrwa którą uwielbia nasza rodzina, przyjaciele i znajomi. To zupa gulaszowa, którą uczył się gotować od najlepszych lubańskich kucharzy.
-Gotowania zupy gulaszowej nauczyłem się w mojej ocenie od najlepszych gastronomów, którymi byli kucharze z restauracji Motelu Łużyckiego w Lubaniu, gdzie odbywałem praktyki zawodowe. Nauczyłem się tam oczywiście przyrządzania wielu innych potraw, ale gulaszowa zupa to moje danie sztandarowe – mówi Dominik.
Dominik od jakiegoś czasu specjalizuje się także w przygotowywaniu wędlin „własnej roboty”.
– Ogromną satysfakcję sprawia mi przyrządzanie własnych wyrobów mięsnych. Muszę nieskromnie przyznać, że wychodzą one bardzo dobrze. W każde święta na naszych stołach goszczą kiełbasy, boczki i szynki – jako produkty mojej pracy, umiejętności i zainteresowań, jakich nabyłem jako młody człowiek podczas pierwszych praktyk w masarni. Nie pałałem wówczas miłością do tego zajęcia. Ale cóż praktyka, to praktyka. Mimo że nie bardzo to lubiłem, to wykonywałem powierzone mi obowiązki z sumiennością i jak się po latach okazało, umiejętności nabyte jako masaż – praktykant, teraz doskonale wykorzystuję. I wygląda na to, że całkiem nieźle, gdyż zawsze dostaję bardzo pozytywne opinie od osób które spożywają moje wyroby wędliniarskie – kontynuuje Dominik.
Poprosiłam Dominika, by podzielił się z nami jakimś prostym przepisem. Pomyślałam, że skoro furorę tutaj robią jego własne produkty, to przepisowym bohaterem dzisiejszego artykułu będzie boczek wędzony parzony, tym bardziej że idą święta, a takie danie zawsze urozmaici bożonarodzeniowy stół.
Boczek wędzony parzony
Co jest niezbędne do jego przygotowania?
- boczek (1,5 kg),
- sól morska (ok.1,5 łyżki stołowej),
- owoce jałowca (1,5 łyżeczki),
- czosnek (2 ząbki),
- liście laurowe (ok 7-10 listków)
Przygotowanie, wędzenie i parzenia: boczek myjemy i osuszamy. Następnie nacieramy go solą morską, rozgniecionymi owocami jałowca, czosnkiem, liśćmi laurowymi. Całość odstawiamy do lodówki na 24 godziny. Po tym czasie obcieramy boczek z przypraw i wstawiamy do wędzarni opalanej drzewem brzozowym. Czas wędzenia to 3,5 godziny. Czas parzenia boczku po uwędzeniu to 1,5 godziny. By dokończyć cały proces produkcji, boczek po parzeniu należy zanurzyć w zimnej wodzie na 2 minuty.
– To wszystko. Pysznie, pożywnie i swojsko – kończy Dominik.
Myślę, że to idealny pomysł na wyroby z własnej kuchni. Zwłaszcza, jeśli ktoś lubi gotować jedynie w domu, a nie koniecznie chciałby pracować w restauracji. Każdy kto ceni zacisze własnej, kulinarnej duszy, powinien spróbować pichcenia na swoim gruncie. Osobiście muszę przyznać, iż jestem szczęściarą i pierwszym odbiorcą kuchni mojego męża. Jako tester, wszystko co trafia na stoły nasze lub znajomych, zostaje zatwierdzone przeze mnie i mój żołądek. A jak mówią: Przez żołądek do serca i jest w tym odrobina prawdy. To tyle z „prywaty”. Dziękuję Dominiku za przepis, rozmowę i zgodę na publikację, zwłaszcza zdjęcia, które ewidentnie świadczy o tym że gotowanie miałeś we krwi od dziecka (zdjęcie z łyżką i wałkiem). Jednocześnie pragnę wyrazić swój zachwyt nad wszystkimi, wyrobami i pysznymi potrawami, które mam przyjemność spożywać niemal każdego dnia.
Anna Radzik
Gratuluję z całego serducha 🌹 Pysznie i z miłością. Pasja magiczna. Cudownie mieć takie skarby w domu. Cudowności dla Cuebie i dla Was niezwykła rodzinka