Delegacja z Lubania wzięła udział w manifestacji w Warszawie
Blisko 20 osobowa grupa z Lubania w piątek o godz. 24.00 wyruszyła na protest zorganizowany przez związki zawodowe do Warszawy. Po drodze do autokaru dołączyła grupa z Wrocławia. Koordynatorem autokaru nr 16, który został udostępniony przez Solidarność z Jeleniej Góry, była Ewa Gutek. Nasi przedstawiciele na miejsce dotarli o godzinie 9.00. Miejscem zbiórki dla uczestników z byłego województwa jeleniogórskiego był Plac Trzech Krzyży.
Na miejscu zgromadzenia panowała już atmosfera buntu wobec sytuacji w Polsce. Flagi, banery, a nade wszystko głośne gwizdy i narastający dźwięk z coraz większej liczby wuwuzeli. Po dość długim oczekiwaniu na przejazd czołówki marszu i wiezionego na platformie starego żuka, złotego pomnika Donalda Tuska w czapce „słoneczka Peru”, z piłką po pachą i gestem drugiej ręki charakterystycznym dla pozdrawiających dyktatorów, ruszono w kierunku Placu Zamkowego.
Tysiące ludzi, przedstawiciele górnictwa, hutnictwa, nauczyciele, lekarze, pielęgniarki, pracownicy Poczty Polskiej, sanepidów, służb mundurowych i innych zawodów oraz branż manifestowało swój sprzeciw. Na licznych banerach rozstawionych po drodze widniały napisy, których treść często niecenzuralna pod adresem rządu, wskazywała na determinację manifestujących.
Licznie zgromadzeni mieszkańcy Warszawy pozdrawiali uczestników stojąc w kolumnie wzdłuż trasy. Wielu z nich płakało. Ekipa z Lubania maszerowała 7 godzin trasą, którą normalnie przechodzi się w 20 minut. Liczba uczestników przerosła wszelkie oczekiwania, nawet organizatorów. Protestujących przybyło ponad 200 tys.
Każdy kto wziął w tym udział nie mógł oprzeć się wrażeniu, że coś się musi skończyć, że różnorodność uczestników pokazuje nie tylko ich siłę, ale nade wszystko złość i determinację w dążeniu do zmiany obecnej sytuacji politycznej w kraju. Kiedy protest dobiegł końca okazało się, że autokary zostały wywiezione na odległą od miejsca manifestacji ulicę Gagarina, a dojazd po uczestników zablokowany przez Policję. Resztką sił ze zwiniętymi banerami, flagami i z wuwuzelami w dłoniach ekipa z Lubania dotarła do autobusu.
Pewnie Prezydent Warszawy, która w partii rządzącej pełni funkcję zastępcy Donalda Tuska chciała w ten sposób skutecznie zniechęcić uczestników do kolejnego protestu, ale skutek był odwrotny. To tylko spotęgowało chęć do dalszego manifestowania niezadowolenia. Pytano kiedy będzie następny protest. W autokarze czekały nas placki ziemniaczane usmażone przez mieszkankę Warszawy. Wielu mieszkańców stolicy dzieliło się czym mogło i wspierało jak mogło. Do Lubania uczestnicy wrócili przed 4.00 nad ranem w niedzielę. Podróż trwała ogółem 28 godzin.
W jednym autokarze, w jednym celu pojechali członkowie Solidarnej Polski, Lubańskiego Stowarzyszenia Panaceum, Narodowego Odrodzenia Polski i ci, których równie mocno niepokoi los Polski.
Wszystkim uczestnikom składam serdeczne podziękowania za trud oraz wsparcie największej manifestacji po 1989 roku jaka miała miejsce w Polsce.
Ewa Gutek