Czy możliwa jest wolność bez solidarności? – Kornel Morawiecki
Nazwisko prof. Leszka Balcerowicza (L.B.) symbolizuje gospodarcze i społeczne przemiany po „okrągłym stole”. Dla jednych Profesor jest ojcem polskiego sukcesu, dla drugich głównym winowajcą naszych porażek.
Wcześniej L.B. niewątpliwie błądził. Jak można było tuż po Marcu 1968 i po inwazji na Czechosłowację wstępować do rządzącej partii komunistycznej? Ale slogan „Solidarności Walczącej” z początku lat 90., przejęty potem przez Andrzeja Leppera: „Balcerowicz musi odejść”, był sprzeciwem wobec krzywd, jakie program L.B. wyrządził milionom prostych ludzi.
L.B., który przez minione 24 lata może najdłużej ze wszystkich polityków pełnił ważne funkcje społeczne i państwowe, nie odchodzi. Chwali cudowną, według niego, zmianę ze zniewolonej do wolnej Polski i jej rezultaty. Ani zmiana nie stała się cudem – walczył o nią cały ruch oporu lat 80., ani jej rezultaty nie wyglądają rewelacyjnie. Spytajmy robotników wyprzedanych i polikwidowanych fabryk. Wyprzedanych za aktywną aprobatą L.B.
Porównanie szybkości rozwoju
Trudno porównywać kraj pod dyktatem moskiewskim z rządami demokracji. Ale idę o zakład, że w czasie 18 lat poprzedzających rok 1989 wzrost gospodarczy PRL nie był mniejszy niż przytoczone przez L.B. 77% w przedkryzysowych latach 1989-2007. Mimo spadku wywołanego przez stan wojenny.
Społeczne patologie
Profesor skarży się na wymiar sprawiedliwości. Po pierwsze spóźniona to skarga. Po drugie, czy najbardziej należy piętnować „ściganie ludzi bez właściwych dowodów”? Czy nie jest groźniejsze nieściganie ludzi robiących przekręty, omijających prawo? Wtedy, gdy dotyczy to „swoich”. Ilu przedsiębiorców zbankrutowało, ile tysięcy ludzi poszło na bruk przy kontraktach na budowę dróg? Czy były to uczciwe kontrakty? Winnych brak.
A kto pamięta parodniowe „wakacje celne” na elektronikę na początku lat 90., podczas rządów ministra finansów, wicepremiera L.B.? Całkiem niedawne interesy bankowca z Amber Gold, naciągającego tysiące naiwnych, jeszcze pamiętamy. Reklamy kusiły w największych gazetach i na bilbordach. Żaden z prawników ani polityków nie informował, że prezes firmy ma wyroki za wcześniejsze przekręty. Jeszcze gorsze są zbójeckie lichwiarskie praktyki parabanków żerujących na słabości i nieszczęściu. Ilu biedaków wpadło w matnię niespłacalnych długów? Takie i podobne społeczne i ekonomiczne patologie zupełnie nie interesują L.B.
Szkodliwe decyzje
Profesor nie przyjmuje do wiadomości niczego, co kłóci się z liberalną doktryną. Jest jej bezgranicznym wyznawcą i propagatorem. Nie liczy się ani z faktami, ani z własnymi kolegami. Można by długo wymieniać szkodliwe decyzje L.B. Chłodzenie gospodarki w latach 1998-2000, współudział w prywatyzacji PZU przez Eureko, która kosztowała miliardy polskich podatników (L.B. był wówczas ministrem finansów). Popatrzmy tylko na OFE. Profesor był ich współtwórcą i do dzisiaj jest głównym obrońcą. Tak poważne państwa jak Niemcy czy Francja nie skusiły się na to rozwiązanie. L.B. urzekło Chile (które obecnie też od tego odchodzi). OFE tumaniły miliony pracowników reklamami płaconymi z państwowych pieniędzy. Nabijały kasę zarządcom. Teraz wymigują się z obietnicy dożywotnich emerytur. Przejrzał na oczy nawet min. Rostowski i po niewczasie przyznaje się do błędu. L.B. niczego złego w OFE nie widzi. Ślepota to czy zmowa? Pierwsze dyskwalifikuje L.B. intelektualnie, drugie – moralnie.
Mamienie obywateli
L.B. wini polityków za sprzyjanie „siłom roszczeniowym”. W tym upatruje główną słabość państwa. Nie dopowiada, ale przecież wiadomo, że chodzi o takich np. związkowców, którzy domagają się wyższej płacy minimalnej, likwidacji umów „śmieciowych”. Czy lokatorzy wyrzucani z mieszkań przez nowych właścicieli starych komunalnych kamienic to również są te „siły roszczeniowe”? Czy są nimi matki domagające się tanich przedszkoli dla dzieci? Bo przecież nie jest „siłą roszczeniową” miliarder Zygmunt Solorz-Żak, który publicznie głosi, że szanuje tych, którzy podatki płacą nie w Polsce, tylko tam, gdzie są one lepsze – niższe. Naciski na ustanowienie niższych podatków dla bogatych to przecież nie są żadne roszczenia. To straż wolności. Nie, to mamienie obywateli, panie profesorze!
Konieczność gospodarczej polityki państwa
L.B. wylicza trzy bariery wzrostu, które blokują dostępność do mieszkań, do samochodów, do lepszego życia. Jedną już za sprawą rządu pokonaliśmy. Podnieśliśmy wiek emerytalny. Czy to podniesie dobrobyt? Komu? Przecież dobrobyt społeczeństwa zależy od ilości tworzonych dóbr i usług. Czy starzy, którzy zabierają pracę młodym, będą dobra tworzyć wydajniej?
Dalej L.B. pisze o wzmocnieniu inwestycji i o podniesieniu tempa wzrostu efektywności pracy i kapitału. To jasne. Tylko czy da się to zrobić bez określenia zrębów gospodarczej i społecznej polityki państwa? Siłami samych prywatnych inwestorów? Co oni, co my, Polacy, pod rządami L.B. i jemu podobnych wybudowaliśmy w kraju przez te 24 lata? Jaką stworzyliśmy polską branżę, jakie choćby jedno przedsiębiorstwo na miarę przemysłu miedziowego albo zniszczonego przemysłu stoczniowego?
Profesor L.B. gładkimi sloganami zaklina rzeczywistość. Albo jej nie rozumie, albo ją świadomie fałszuje. Tak czy tak dłużej już go nie słuchajmy.
Kornel Morawiecki
Źródło: www.gazetaobywatelska.info