Carski sztandar pułkowy odnaleziony w Lubaniu
Już w pierwszych miesiącach od wybuchu Wielkiej Wojny 1914 roku do niewoli wziętych zostało setki tysięcy żołnierzy rosyjskich. W dniach od 26 do 31 sierpnia tego roku toczyła się, w ramach tzw. operacji wschodniopruskiej, bitwa pod Tannenbergiem, która doprowadziła do całkowitego rozbicia dwóch rosyjskich armii ogólnowojskowych.
Niemcy wzięli tam do niewoli ponad 92 000 jeńców (aby odstawić ich na tyły wysłano aż 60 pociągów). Liczbę zabitych i zaginionych żołnierzy rosyjskich szacuje się na około 30 000 – 50 000. Dowódca 1 armii rosyjskiej, gen. Aleksander Samsonow, osaczony wraz z niedobitkami w lasach nieopodal Wielbarku, bez nadziei na uratowanie swoich wojsk, nie przeżył goryczy porażki i w nocy z 29 na 30 sierpnia zastrzelił się. Carscy żołnierze w obliczu nieuchronnej niewoli pozbywali się elementów wyposażenia pułkowego i umundurowania, mogących pomóc zwycięzcom w identyfikacji ich przynależności. Najbardziej jednak chronili najcenniejsze dla Armii świadectwa honoru – pułkowe sztandary. Carskie sztandary od chwili wręczenia towarzyszyły pułkom w każdej bitwie, stanowiły żywą księgę historii pułku i historii ojczyzny.
W czasie gdy rozpoczynała się I wojna światowa, rosyjskie pułki formowane w okresie wojen napoleońskich i wcześniej, posiadały często ponad stuletnią tradycję. Rosjanie czcili swoje sztandary jak relikwie. Ich znamiona w postaci mnogich wzorów (centralną część dekorowała często twarz Zbawiciela z wyszytym złotymi nićmi tekstem w starosłowiańskiej cyrylicy „Bóg z nami”) uczyły poborowych osnowy prawosławnej wiary, szacunku dla tradycji i niezwykle emocjonalnego stosunku do samego niesionego przez stulecia płótna. Do sztandarów przypinano też tzw. Aleksandrowskie I Gieorgijewskie wstęgi jubileuszowe, nadawane niegdyś za toczone boje. Utrata sztandaru na polu bitwy oznaczała wymazanie oddziału z rejestru! Dlatego też wyborowe pułki świadome swej przeszłości, wypełniały często zadania niemożliwe do zrealizowania.
W rosyjskiej armii 1914 r. ariergardy nie ratowały się przez poddanie, ariergardy umierały. Motto jednego z nich brzmiało: „Umrzemy, a nie poddamy się”. Jeśli pułk przestał istnieć w wyniku walk i nie było żadnej szansy wyniesienia w całości sztandaru, ukrywano go tak, by nie dostał się w ręce wroga. Najczęściej zakopywano płótno w pobliżu odmiennego od reszty i charakterystycznego elementu otoczenia: leśnych skrzyżowania dróg, znaczniejszych drzew, itp.* Jeśli nie było możliwości ukrycia pułkowego sztandaru niszczono go poprzez spalenie. W zgodzie z regulaminem w ostateczności można było też płótno sztandaru wynieść w całości bądź w częściach z pola walki, za wszelką cenę ratując choć jeden z elementów tworzących całość, aby w przyszłości wrócić go do pułku, jako podstawę do odtworzenia. To była sprawa honoru. Zadanie to powierzano najbardziej zaufanym oficerom. Płótno sztandaru zrywano z drzewca, dzielono na kilka części i ukrywano pod bielizną, aby przechować je w niewoli.
Niemcom po bitwie pod Tannenbergiem nie udało się zdobyć żadnego całego sztandaru carskiej armii. Pozyskano tylko osobne elementy sztandarów, takie jak drzewca, wstęgi jubileuszowe, lub pojedyncze groty z wyłamanymi regaliami. W jednym przypadku kawałek sztandaru znaleziono przy poległym poruczniku, innym razem odkryto w niewoli u chroniących go carskich oficerów. Rosyjska literatura przedmiotu poświęciła wiele uwagi historiom związanym z walką o uchronienie pułkowych świętości od dostania się w ręce wroga**. W Polsce tematem tym zajmuje się znany poszukiwacz, badacz przeszłości i wieloletni współpracownik „Odkrywcy” Damian Czerniewicz, który od lat publikuje w tym miesięczniku fascynujące historie z okresu carskiej Rosji. Od dawna trwają również nieustanne poszukiwania terenowe w rejonie bitwy pod Tannenbergiem (Grunwaldem)***.
Wiadomym jest bowiem fakt, iż wielu pułkowych płócien po wojnie nie odnaleziono. Przed laty jedna z grup poszukiwawczych odkopała pod 15 centymetrową warstwą ziemi zwinięty w rulon (wraz z drzewcem, grotem i wstęgą jubileuszową) sztandar 144 Kaszyrskiego Pułku Piechoty, który obecnie znajduje się w Zamku Królewskim w Warszawie. Wydarzenie to było wielką sensacją historyczną również w Rosji, która zażądała nawet zwrotu pułkowej relikwii. Znany jest też przypadek z roku 1969 odkrycia przez żołnierzy na głębokości 1 m. (w skrzynce po amunicji) sztandaru 30 Połtawskiego Pułku Piechoty.
W swoich zbiorach posiadam również część płótna pułkowego sztandaru – fragment z dwugłowym orłem carskim. Przed wielu laty nabyłem tę pamiątkę od pewnej osoby, która twierdziła, że znalazła ów haftowany srebrną i złotą nicią materiał na strychu starej kamienicy w Poznaniu (w kufrze wraz z pamiątkami po pruskim oficerze).
Przejdźmy jednak do zapowiedzianego w tytule lubańskiego wątku carskich sztandarów. Jak wiemy w Lubaniu założony został na początku I wojny światowej obóz jeniecki (Gefangenenlager Lauban), który podlegał V korpusowi armii niemieckiej. Pierwsze transporty jeńców rosyjskich przybyły do Lubania 4 września 1914 roku****. Prawdopodobnie byli to żołnierze 2. Armii, tzw. Narew, dowodzonej przez gen. Aleksandra Samsonowa. Wśród nich mógł dotrzeć do obozu oficer z ukrytym pod szynelem fragmentem pułkowego sztandaru. W trakcie osobistej rewizji płótno zostało odkryte. To, że odnaleziono je po latach w Poznaniu wcale nie wyklucza lubańskiego rodowodu tego wydarzenia. Lubański garnizon nosił wtedy oficjalną nazwę: 2 Poznański Pułk Piechoty nr 19 im. gen. von Courbiere.
Kadra dowódcza wywodziła się z Poznania, a rekruci – Polacy przybywali tu też głównie z Poznańskiego (lubański pułk nazywano potocznie Kaczmareks Regiment, od nazwiska Kaczmarek występującego najczęściej w Wielkopolsce). Według badań Damiana Czerniewicza „lubańskie” płótno z carskim godłem mogło być jednym z czterech kątów sztandaru 22. Niżegorodzkiego Pułku Piechoty z XIII korpusu gen. Klujewa. Jest to jedyny znany przypadek odnalezienia przez Niemców haftowanego rosyjskiego orła państwowego w obozie jenieckim.
*Sekret miejsca ukrycia sztandaru oficerowie i żołnierze pułku chronili do końca istnienia imperium, a potem przez lata na emigracji.
** Niegdyś nabyłem np. książkę pt.: „Znamienia i sztandarty Rossijskoj Impertorskoj Armii konca XIX – naczała XX w.”
*** Na początku lat 90-tych XX w. poszukiwaniem carskich sztandarów zajmował się m.in. syn Henryka Jabłońskiego (Przewodniczącego Rady Państwa PRL w latach 1972-1985).
**** Jak donosiła ówczesna prasa 6 września 1914 r. było ich w Lubaniu już 3400.
Autor: Janusz Kulczycki