100 rocznica urodzin śp. ks. prałata Jana Winiarskiego
W najbliższą niedzielę, 7.10. o godz. 9.00 w kościele św. Trójcy w Lubaniu odprawiona zostanie msza święta. Intencję mszalną o radość nieba z okazji 100 rocznicy urodzin ks. prałata zamówił działający przy Św. Trójcy Żywy Różaniec.
Ks. Jan Winiarski, zasłużony kapłan ze słynnej „szkoły lwowskiej” kapłanów, pracował w Lubaniu w latach 1957-1986. Był odbudował kościół Św. Trójcy, był budowniczym nowych (m.in. Radogoszcz, Księginki), dał początki budowie kościoła na Osiedlu Piastów, który dziś stoi przy placu Jego imienia. Niekwestionowany autorytet, człowiek do dziś żyjący we wspomnieniach mieszkańców. Zasłużony dla Lubania, w 1995 otrzymał specjalny medal nadany przez Radę Miejską.
Urodził się 17 października 1912 roku w Nowosiółkach Złoczowskich, zmarł 4 maja 1998 roku we Wrocławiu. Spoczywa w grobowcu rodzinnym w Tarnowie.
Doczekał się książki wspomnieniowo-biograficznej o sobie. „Oto idę. Rzecz o księdzu Janie Winiarskim” pióra Janusza Skowrońskiego to ujmująca opowieść o życiu i działalności księdza Winiarskiego. Jej drugie wydanie dostępne jest m.in. w lubańskiej księgarni w Rynku oraz saloniku prasowym „Dawid” obok Wieży Brackiej.
Red.
Przeczytaj fragment książki:
[stextbox id=”warning”]
– Księży przenoszą między parafiami zawsze w okresie wakacji – objaśnia Michał Zagórny – więc gdzieś na przełomie lipca i sierpnia 1957 roku znów pomagałem wujciowi przy kolejnej przeprowadzce. Kuria postawiła przed nowe zadanie – probostwo w Lubaniu, przy kościele Świętej Trójcy.
Rzeczywiście, w lubańskiej dokumentacji kościelnej odnotowano, że 27 lipca 1957 roku nastąpiło objęcie parafii w Lubaniu przez księdza Winiarskiego. O nowym miejscu tak pisał:
18 sierpnia 1957 roku bez zapowiedzenia przyjechał J.E.Ks. Arcybiskup Bolesław Kominek. Po skromnym posiłku oprowadziłem Go po Lubaniu i pokazałem wszystkie „biedy” w mieście. Najpierw oglądaliśmy kościół parafialny pw.Św.Trójcy. Ksiądz Arcybiskup powiedział wówczas takie oto słowa:
„Księże trzeba się zabrać do gruntownego remontu. Wiem, że praca będzie to trudna, ale przy Boskiej i ludzkiej pomocy potrafi parafia dokonać dzieła. Kuria Wrocławska też coś dopomoże. Później trzeba zabrać się do budowy plebanii i salek katechetycznych”.
Pokazałem Ks. Arcybiskupowi również inny istniejący, ale pusty, kościół protestancki. Wysunąłem projekt zdobycia go dla katolików. Można by w nim urządzić drugą parafię katolicką, co podniosłoby życie religijne. Na odjezdnym Ks. Arcybiskup powiedział: „Placówka w Lubaniu jest trudną parafią, ale sądzę, że Ksiądz mi ją uporządkuje.”
*
A póki co, na rok przed przybyciem Jana Winiarskiego do Lubania „uporządkowano” kościół. Na rozkaz miejscowych władz partyjnych legł w gruzach kościół Świętego Krzyża przy dawnej ulicy Brackiej. Wysadzono w powietrzne, rozjechano gąsienicami. Winnych szukano, bo zrobiła się z tego afera, oczywiście nie znaleziono. Po latach, w lubańskim archiwum natrafiam na ślad, że główny winowajca, lubański sekretarz „jedynie słusznej” partii uzyskał zgodę na wyjazd do Izraela. Nie ma winnego, nie ma też kościoła.
Czy stalinowscy „architekci” nowych porządków mogli wówczas przewidzieć, że do Lubania przybędzie kapłan, który powetuje sobie te straty? Misja księdza Winiarskiego dopiero się zaczynała.
*
Na szczęście ostał się kościół św. Trójcy. W tarnowskim albumie rodzinnym Zagórnych zachowały się dwa zdjęcia lubańskiego kościoła, wykonane od strony ulicy Wrocławskiej. Pierwsze przedstawia kościół bez zwieńczonej wieży. Zapewne nowy proboszcz utrwalił w ten sposób stan niezwykły, swój bilans otwarcia, stan, w jakim zastał nowy Dom Boży na ziemiach, którym propaganda zaczęła przypisywać, że są odzyskanymi. Tak pisał o tamtym okresie:
Prace były to żmudne, ale nie dało się ich przyspieszyć. Widziałem w kilku wypadkach gniew majstra, gdy któryś z murarzy źle pracował. Jeśli swoją robotę wykonał niefachowo kazał mu rozbierać i na nowo stawiać. Najwięcej trudności nastręczało nam zdobycie grubego żelaza 7 m długości i 40 mm grubości. Wnieśliśmy więc podanie do Spółdzielni 15 Grudnia z prośbą o wykonanie „ankrów”. Kosztowało to nas bardzo dużo pieniędzy, ale tylko tą drogą mogliśmy zdobyć ten cenny materiał. Dopiero po wstawieniu „ankrów” mogliśmy myśleć o budowie szczytu wieży uciętej przez pociski. W rozmowie z J.E.Ks Arcybiskupem ustaliliśmy, że jeśli koszta hełmu wieży nie przekroczą 50 tysięcy złotych, to warto się pokusić na jego budowę. Hełm wieży to przecież prawdziwe wykończenie wieży kościoła.
Architekt powiatowy Eugeniusz Paszkiewicz polecił sprowadzić do Lubania prof. Oskara Muchę i jego asystenta Zbigniewa Kotułę celem zbadania statyki wieży po to, aby stwierdzić, czy mury wytrzymają nałożenie hełmu i jego ciężar. Polecono, aby ponad najwyższymi oknami całą szerokość wież opasać wieńcem żelbetonowym. Dopiero na takim fundamencie może stanąć hełm. Dotychczas praca szła dość sprawnie, chociaż powoli i żmudnie. Stoję teraz przed problemem braku pieniędzy. Musiałem sprzedać swój motor – csepel 300 – ażeby tym sposobem posunąć pracę naprzód. Tak więc mój motor znalazł się na szczycie wieży tuż pod samym krzyżem. Na chwałę Boga niech tam będzie!
Na drugiej fotografii widać kościół już ze zwieńczoną wieżą i krzyżem na niej, zapewne już po zdjęciu 60-metrowego rusztowania. Na pierwszym planie widoczny jest gruz z rozebranego domu przed kościołem. Widać dobrze zachowany mur z bramą wjazdową do klasztoru Sióstr Magdalenek. Za kilkanaście miesięcy klasztor podzieli los starych kamieniczek przy dawnej Naumburgerstrasse i – rozebrany – zniknie na zawsze z krajobrazu Lubania.
Na początku lat sześćdziesiątych fala socrealizmu dotrze do Lubania i ktoś wpadnie na pomysł, by pustkę między Rynkiem a kościołem zabudować prostopadłościennymi klockami, tworząc wzdłuż Wrocławskiej i wokół placu Lompy, trudno zrozumieć, skąd tak nazwanego, rozległe blokowisko. I nieważne, że pokolenia Niemców znały owo miejsce jako Plac przy Starym Gimnazjum, a i pierwsi Polacy uszanowali je, nazywając Placem Gimnazjalnym. Nieuchronnie „szło nowe” i zmiatało wszelaką niemczyznę, całe sznury kamieniczek. Pryskał czar przyrynkowych zaułków. To, że nie zburzono zabytkowej Wieży Trynitarskiej z pierwotnego kościoła Świętej Trójcy, graniczyło z cudem.
[/stextbox]